PO JASNEJ STRONIE MOCY

Dawno, dawno temu, w czasach, które już coraz mniej pamiętam, napisałam felieton o tym, że prawdziwe życie toczy się gdzie indziej. „Indziej” niż tam, gdzie wtedy toczyło się także i moje. Samorząd, polityka, relacjonujące to media – to życie zaledwie garstki społeczeństwa. Tak pisałam. Przyznam Wam się szczerze, że wtedy nie byłam aż tak całkiem tego pewna. Dzisiaj jestem i – co więcej – uważam, że po tej stronie mocy żyje się spokojniej, szczęśliwiej i ŻYJE SIĘ, po prostu. Życiem własnym, a nie innych.

Mój „odwyk” trwał krótko, ale intensywnie. Przyznam nawet, że trochę się miotałam, jak to podobno na odwyku 😉

I teraz jedyny samorząd, jaki mnie interesuje, to gmina Marcinowice, bo to fajna gmina zarządzana przez fajnego wójta i fajnych urzędników, gdzie drzwi do każdego pokoju są zawsze otwarte, i to nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich, którzy chcą coś załatwić. A jedyna polityka, jaka mnie interesuje, to taka, żeby mi nikt na tablicy na Facebooku nie wrzucał politycznych postów, więc sukcesywnie wyłączam obserwowanie kolejnych i kolejnych znajomych i fanpage’ów. Kiedyś to mnie pytano, co tam w polityce. Dzisiaj to ja pytam, a właściwie już nie pytam, bo mnie to absolutnie nie interesuje. Owszem, będę głosować w wyborach, ale tylko dlatego, że wciąż jeszcze uważam, że lepiej mieć jakikolwiek wpływ niż samemu go siebie pozbawiać. Ale nadal będę głosować na ludzi, nie na partie, stowarzyszenia czy inne twory, które udają, że partiami nie są. Bywają takie dnie, a nawet tygodnie, kiedy nie mam pojęcia, co się dzieje w polityce, zwłaszcza polskiej, i wiecie co? Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.

Bo odkąd przestałam żyć tym, czym żyłam kiedyś, zaczęłam żyć własnym życiem. I dziś naprawdę mam poczucie, że znalazłam się po jasnej stronie mocy. A tu… znalazł się czas na tyyyle ciekawych rzeczy.

Na weekendowe wypady tu i ówdzie. Na rozpoczęcie nauki jazdy na nartach. Na szybki kurs salsy (a jak!) 😀 Na oglądanie z dzieckiem ulubionego anime, którego intryga wciągnęła mnie prawie tak samo jak „House of Cards” czy „Detektywa” 😉 I wiele innych ciekawych rzeczy. A ile jeszcze przede mną?…

Znalazł się też czas na wylanie wreszcie na karty Worda paru historii, które od lat siedzą mi w głowie. Co z tego będzie? Cel jest określony jasno. Czy uda mi się go zrealizować? Cóż… w ostatnich latach udało mi się wiele rzeczy, o których nigdy nie myślałam, że to możliwe, bo nigdy nie znajdowałam na to czasu, a przede wszystkim motywacji. Jak prowadzenie własnego bloga.

Wielkie znaczenie miało też to, że po drodze trafiłam na wyjątkowych ludzi, dzięki którym to wszystko okazało się łatwiejsze niż myślałam. Trudny był tylko każdy pierwszy krok. Ale szybko okazało się, że im trudniej, tym łatwiej 🙂