GIM2 W ŚWIDNICY. I <3 THIS SCHOOL!

Usłyszałam wczoraj historię przecudnej urody. Jej opowiedzenie zajęło pewnej młodej damie z jakąś minutę, ale – jak to się mówi w żargonie dziennikarskim – pociągnęłam temat i z satysfakcją zawiadamiam Was, że rośnie nam pokolenie fantastycznych młodych ludzi. A wniosek ten wysnułam nie tylko na podstawie tej historii.

Ale najpierw ona.

Jest blog. Kulinarny. Świdnicki. Bo prowadzi go świdnicka babcia. A właściwie jej wnuczka, bo babcia dopiero co kupiła sobie laptopa i Wiktoria z Gimnazjum nr 2 (znaczy owa wnuczka) pomaga babci. Na blogu są zaledwie trzy (3!) przepisy, ale to jest jasne, że od czegoś trzeba zacząć. No i już widzę babcię i wnuczkę jak siedzą przed lapkiem i babcia dyktuje wnuczce przepis.

Coś fantastycznego! Babcia zgłębiająca nowe technologie i techniki komunikacji i wnuczka, która jej w tym pomaga. Aż chce się powiedzieć „mniam!” 🙂

Jest szkoła – Gimnazjum nr 2 w Świdnicy. W niej uczniowie, na których jedni mówią „młodzież”, a inni „dzieciaki”. Jak oni sami się nazywają, to nie wiem, ale chyba się nie nazywają 😉 Szkoła ta jest mi bliska, bo w tych murach mieściła się onegdaj podstawówka, którą ukończyłam. A dziś bliższa tym bardziej, że uczy się tam moja córka, której ten wybór delikatnie zasugerowałam (naprawdę delikatnie, bo jej się nie da niczego narzucić). Bliższa tym bardziej, że wielokrotnie miałam przyjemność współpracy z dyrekcją i kadrą i przyznam, że nie znam szkoły, w której uczniowie mieliby tyle do powiedzenia. Stąd właśnie ta sugestia dla mojego dziecka – zresztą obecnie pełnego wdzięczności 😉 Bliższa jeszcze bardziej, bo od września prowadzimy tam z przyjaciółmi warsztaty, tworząc z młodzieżą nową szkolną jakość informacji.

I właśnie współpracując z tą warsztatową młodzieżą usłyszałam o blogu babci Asi, poznałam kolejnych cudownych młodych ludzi, którym „się chce” i potwierdziłam tylko tezę, którą już wcześniej miałam w sobie po kontaktach z moją córką i jej przyjaciółkami –

rośnie nam pokolenie fantastycznych młodych ludzi. Z pasjami, z własnym zdaniem (!), które potrafią wyrażać, często już ze sprecyzowanymi planami na przyszłość – oni tak bardzo wiedzą, czego chcą, że aż przyjemnie posłuchać 🙂

Ja taka nie byłam i takich możliwości nie miałam. W mojej „dwójce” dyrektor był spoko, ale uczniowie nie mieli szans wywalczyć sobie „pokoju rozmów”, bo nie chcieli być wzywani na dywanik. Teraz nawet rodzice potrzebujący czy wezwani na rozmowę z wychowawcą spotykają się w tym pokoju, przy okrągłym stoliku, by na spokojnie porozmawiać bez towarzystwa kilkunastu par oczu i uszu.

Teraz rozwiązując trudne szkolne dylematy typu ubiór, makijaż, korzystanie z internetu, telefonu szkoła pyta najpierw o zdanie i rodziców, i uczniów. Coś pięknego!

I pomyśleć, że te niby proste, niby oczywiste, a przecież w tak wielu szkołach niestosowane zasady wprowadziła i kultywuje pani, która kiedyś była wychowawczynią mojego młodszego brata, u której ja robiłam praktyki studenckie i która dzisiaj jest dyrektorem tego gimnazjum – Alicja Matysik. Alu, już dawno miałam Ci to powiedzieć – jestem pod wrażeniem, ale moje zdanie nie miałoby znaczenia, gdyby nie zdanie mojej córki, która w tym gimnazjum odnalazła siebie 🙂 Dziękuję! I oby jak najwięcej takich szkół.

***

Aha! Blog babci Asi (i Wiktorii) znajdziecie pod adresem http://to-i-owo-babci-asi.blogi.pl/ Mikstura na uodpornienie – jak znalazł na dzisiejszą aurę 😉