VIVA SAN ESCOBAR!

Polska to jest piękny kraj. I chociaż moi krajanie mają wiele wad, mają też mnóstwo zalet. Jedną z nich jest skłonność do obśmiewania trudnej polskiej rzeczywistości (jakoś tak się dzieje, że w kraju nad Wisłą nigdy nie ma lekko). Potrzebowali zaledwie impulsu, by w ślad za polityczną wpadką ministra Waszczykowskiego (2017 m n.p.m) stworzyć całe państwo San Escobar wraz z całą infrastrukturą, https://anitaodachowska.pl/wp-content/uploads/2023/11/anita-main-red-wb-1.jpgistracją, przedsiębiorczością, agencją turystyki, formacją wojskową, liniami lotniczymi o wdzięcznej nazwie El Nino, a nawet dokładną kartografią, nie wspominając o insygniach państwowych, takich jak flaga, hymn czy patriotyczna koszulka z napisem „Keep Calm and San Escobar” 😉

W takich sytuacjach przypomina mi się jeden z felietonów Mariusza Szczygła w „Gazecie Wyborczej” poświęcony płycie. Tak, płycie. Ale nie takiej gramofonowej czy CD albo DVD, tylko płycie wiórowej laminowanej Swiss Krono Group, której klienci Leroy Merlin (starsi czytelnicy bloga pamiętają zapewne również moje zamiłowanie do tego sklepu), poproszeni o opinię na stronie internetowej, poświęcili niezliczoną ilość absurdalnie odjazdowych, kreatywnych, przecudnej urody komentarzy w stylu:

„Rewelacyjna płyta i jak byliśmy ostatnio za granicą na wakacjach w Turcji, to wszyscy pytali, gdzie można taką dostać, i nie chcieli uwierzyć, że taka płyta wychodzi tak tanio”.

albo

„Jak zrobiłem z niej kartę graficzną Swiss Krono HD Graphics 3 GB, to w Crysis 2 na max detalach mam 67 fps. Polecam! PS: Tylko trochę się grzeje, ale z jednej płyty można zrobić 5 kart!”.

albo

„Widziałem tę płytę w sklepie – sama obsługiwała klientów!”.

Więcej znajdziecie TUTAJ

Jak widać, idąc za ciosem ministra Waszczykowskiego i tworząc nieistniejące państwo o wdzięcznej nazwie San Escobar ze stolicą Sano Subito i miejscowościami takimi jak Al Pacino czy La Playa Los Paravanos, Polacy udowadniają, że wciąż mają to niesamowite poczucie humoru, które sprawia, że mimo propozycji nawet od Egipcjan (sic!) za partnera czy męża wybiorę tylko i wyłącznie Polaka. Koniecznie wyposażonego w gigantyczne poczucie humoru; reszta nie musi być aż tak gigantyczna 😉

15994332_267841470301079_8173181406443954903_o

Bo cóż innego nam pozostaje w tym kraju, w którym już było w miarę normalnie? Korupcja na poziomie średniej światowej. Kumoterstwo w normie. Nepotyzm – bez odchyleń od normy. A w którym już nie jest normalnie? W którym jedziesz do pracy, słuchasz wiadomości albo porannej rozmowy w RadioZet i myślisz: „whattafuck?!” W którym wszystko nagle stało się jednym wielkim testem wytrzymałościowym i eksperymentem chemicznym grożącym co najmniej wybuchem w laboratorium (w najlepszym wypadku).

Znacie te momenty, kiedy jesteście w jakiejś podróży, na wycieczce czy wyprawie zjechani na maksa i nagle dopada was głupawka? Śmiejecie z rzeczy absolutnie nieśmiesznych, bo śmiech staje się podświadomie podpowiadaną przez mózg formą rozładowania stresu, zmęczenia i rodzących się z tego negatywnych emocji.

Śmiejecie się, bo to najlepsze, co możecie w takiej sytuacji, na której rozwój już nie macie większego wpływu, zrobić.

Śmiejecie się, bo śmiech pozwala przetrwać to, co wydaje się nie do przetrwania. Miałam wiele takich momentów. Jeden zapamiętałam szczególnie. Wieczór w moim rodzinnym domu po śmierci mojego taty – gdy siedząc w czerni, wśród całego tego smutku, zawieszenia, poczucia pustki i beznadziejności sytuacji – zaczęliśmy sobie przypominać wszystkie śmieszne rzeczy z życia taty, wszystkie jego wpadki, wygłupy, żarty i cokolwiek tylko mogło spowodować, że śmialiśmy się do rozpuku. Przez łzy. Ale jednak.

W takim właśnie momencie znajdujemy się teraz w Polsce. I nie piszcie mi, że dramatyzuję. To smutna prawda, którą może łatwiej nam zaakceptować, bo siedząc w tej społecznościowej, fejsbukowo-instagramowo-youtubowo-twitterowej sieci możemy się z tego wszystkiego pośmiać. Możemy te emocje rozładować, możemy rozprawić się z niepokojem, który pewnie odczuwa większość myślących i świadomych Polaków w tym kraju, możemy – oglądając „Ucho prezesa” – poczuć się prawie jak za komuny, gdy na scenie stali Smoleń i Laskowik albo gdy telewizja emitowała „Alternatywy 4”.

15965892_265550370530189_5364662469267172577_n

Możemy też w tej radosnej odskoczni przenieść się do pięknego, z zasady wiecznie uśmiechniętego kraju San Escobar, jak w dzieciństwie na Wyspy Bergamuty wymyślone przez Jana Brzechwę (notabene na mapie San Escobar jest miejscowość Bergamutas – ustanowiona zapewne w hołdzie genialnemu polskiemu poecie dziecięcemu).

https://www.youtube.com/watch?v=XYnErdjUzD4

Możemy wierzyć, że jeszcze będzie normalnie… Jak kiedyś.

PS Gdy Ci będzie smutno, źle, wejdź na ten profil i uśmiechnij się 😉