Skip to content

10 FILMÓW, KTÓRE WARTO OBEJRZEĆ W DESZCZOWY DŁUGI WEEKEND (cz. 1)

Tak, tak… Ten na zdjęciu powyżej to młody Leonardo DiCaprio – w roli, za którą do dzisiaj nie mogę zrozumieć, dlaczego nie dostał Oscara. Zainteresowani?

 

Ta pogoda jest wspaniała! Wystarczy tylko zmienić perspektywę 🙂 Dziś od rana męczyli mnie w pracy, żebym podsunęła jakieś dobre filmy. Może nie wszyscy wiecie, że z wykształcenia tylko oficjalnie jestem polonistką. Tak naprawdę ostatnie lata moich studiów i magisterka kręciły się wokół krytyki filmowej. No i od wieków jestem kinomaniaczką 🙂 Prośba o podsunięcie dobrych filmów podsunęła mi temat na dzisiejszy artykuł. Bo skoro wielu z nas przyjdzie spędzić ten weekend w domu, to znajdźmy najlepsze towarzystwo. Filmowe 😀 I uwaga – będą to filmy stare, niektóre nawet starsze niż ja. Bo z nowymi większość z Was jest na bieżąco. A o starych boskich filmach często nawet nie wiecie. No to Wam powiem 🙂

1. Na wesoło, czyli „Lepiej być nie może” (rok produkcji 1997)

Dwie Oscarowe role – Jacka Nicholsona i Helen Hunt – w genialnej, mądrej, pełnej niezapomnianych postaci komedii Jamesa L. Brooksa. Obok nich równie wspaniali Greg Kinnear i boski, jak zawsze, Cuba Gooding Jr. On – Melvin, introwertyczny autor bestsellerowych powieści dla kobiet z tzw. zespołem obsesyjno-kompulsyjnym, zwanym także nerwicą natręctw, który nie pozwala mu nawet następować na linie na chodniku. Totalnie nieprzystosowany społecznie gbur, cham i… napisałabym nawet gorzej (też na „ch”) 😉 Ona – Carol, mieszkająca z matką i bardzo chorym na astmę synem samotna kobieta, na co dzień pracująca jako kelnerka w restauracji, w której On codziennie jada śniadanie. Plastikowymi sztućcami, które sam przynosi 😀 Każdy człowiek schodzi Melvinowi z drogi, bo albo jest przez niego obrażany, albo nie może z nim wytrzymać. Tylko Carol jest w stanie „normalnie” z nim rozmawiać. Z powodu swojej nerwicy Melvin przywiązuje się do tego, co znane i powtarzalne. Kiedy więc Carol musi z powodu choroby syna zrezygnować z pracy, Melvin uruchamia najlepszego lekarza – żeby tylko kobieta wróciła do pracy i go obsłużyła. W międzyczasie sąsiad Melvina, Simon, utalentowany malarz, zostaje napadnięty w swoim domu i ciężko pobity. Jest gejem, więc uprzedzony do wszystkich pisarz jest uprzedzony do niego podwójnie. W dodatku pies Simona obsikuje klatkę schodową, za co Melvin pewnego dnia zrzuca zwierzaka do zsypu. Przyjemniaczek, nie? 🙂 Po incydencie z napadem menadżer Simona zmusza Melvina do zaopiekowania się psem sąsiada. I tu zaczyna się najlepsza część tej niesamowitej, wyjątkowo pięknej, pozytywnej historii ludzkich emocji, wzajemnych interakcji, uczuć i słabości. Jeśli nie widzieliście, to nawet się nie zastanawiajcie! Zapewniam, że to dwie godziny najlepszego kina i jednocześnie najlepszej rozrywki.

Tutaj macie zwiastun:

A film w dobrej jakości (pamiętajcie tylko, że powstał w 1997 roku) możecie obejrzeć TUTAJ.

2. Na smutno, czyli „Czułe słówka” (rok produkcji 1983)

Ups, znów będzie film Jamesa L. Brooksa (ale mało kto tak jak ten gość potrafi zagrać na naszych emocjach). „Czułe słówka” to Oscarowa adaptacja powieści Larry’ego MacMurtry’ego (chętnym mogę pożyczyć książkę) z kolejnymi niesamowitymi rolami. Oscary za najlepszy film, najlepszą reżyserię, najlepszy scenariusz, najlepszą rolę aktorki pierwszoplanowej (Shirley MacLane), najlepszą rolę aktora drugoplanowego (Jack Nicholson – no, cóż, Brooks go lubi). Matka (Shirley MacLane) i córka (Debra Winger) nie znoszą się. To właśnie dlatego Emma, córka, wcześnie wychodzi za mąż. Chce wyrwać się z domu. Trafia na mężczyznę, którego Aurora, matka, nie akceptuje. Zresztą jak większości wyborów Emmy. Ich relacje aż kipią od negatywnych emocji, złośliwości Aurory i niesamowitego wręcz w tym wszystkim spokoju Emmy. Ten film to niesamowicie wciągająca i wzruszająca historia trudnej miłości… matki i córki, która w pewnym momencie swojego życia dowiaduje się, że ma nieuleczalną chorobę nowotworową, a potem jeszcze – że mąż ją zdradza, jednak postanawia być dzielniejsza od wszystkich. W tle toczy się druga historia – budząca się dojrzała miłość Aurory i jej zwariowanego sąsiada, byłego astronauty, kobieciarza i bonvivanta Garreta (Nicholson).

Ten film po prostu trzeba zobaczyć. Ale uwaga – nie ma takiego człowieka, który by nie potrzebował chociaż własnego rękawa do otarcia łez w scenie rozmowy Emmy w szpitalu z jej dziećmi.

PS Mamy tu polski akcent – piękne zdjęcia Andrzeja Bartkowiaka.

Zwiastun możecie obejrzeć tutaj:

https://www.youtube.com/watch?v=gmZneIDTrwI

A na cały film zapraszam TUTAJ (pamiętajcie, 1983 rok)

3. Krwawo, ale z humorem, czyli „Pulp Fiction” (rok produkcji 1994)

Filmy Quentina Tarantino trzeba lubić, ale okazuje się, że większość lubi (nawet jeśli nie odczytuje wielu intertekstualnych cytatów). Niesamowitość i wyjątkowość tego reżysera bierze się stąd, że – o czym pewnie mało kto dziś pamięta – ten kinomaniak (mamy coś wspólnego!) swojego fachu uczył się… pracując przez pięć lat w wypożyczalni kaset video (pamięta ktoś jeszcze taki przeżytek?). Żeby rzetelnie informować klientów o tym, co im poleca, oglądał wszystko, jak leci. I tak właśnie stworzył swój – tak inny od wszystkich – warsztat. Właściwie mało jest jego filmów, których bym nie kochała, bo jak można nie kochać „Django” (jednego z najnowszych) czy „Wściekłych psów” (pierwszego filmu Tarantino)? Ale „Pulp Fiction” to jest dla mnie w ogóle jeden z filmów wszech czasów. Zamknięta w konwencji kina gangsterskiego, z genialną obsadą aktorską (wielki come back Johna Travolty w roli Vincenta) historia dwóch płatnych morderców Vincenta i Julesa (wspaniały Samuel L. Jackson), którzy działają trochę tak jak team policyjny, wymierzając na zlecenie gangsterów „sprawiedliwość” z wersetami Biblii na ustach. W patchworkowej kompozycji filmu pojawiają się też niemal równoważne wątki żony gangstera (niezapomniana Uma Thurman) i pary okradającej klientów restauracji (Tim Roth i Amanda Plummer). A wszystkie przeplatają się wzajemnie i łączą, co zresztą uwielbiamy u Tarantino. Złota Palma w Cannes mówi sama za siebie.

Trailerek tutaj:

A film znajdziecie TUTAJ (uwaga, dłuuugi jest – jak zwykle u Tarantino). Aha – niesamowitych ról jest tu znacznie więcej: Harvey Keitel, Bruce Willis, Christopher Walken czy sam reżyser! Naprawdę warto!

4. Bajka dla dorosłych, czyli „Przyczajony tygrys, ukryty smok” (rok produkcji 2000)

Tak, tak… Chińczycy też potrafią robić filmy, i to jak! Ale tylko jeśli mieszkają w USA 😉 Przynajmniej na razie. Sceny walki z tego filmu (choć widziane już wcześniej np. w Matrixie, bo i choreograf ten sam) wyznaczyły trendy na kolejne lata, które dziś możemy już oglądać powszechnie, np. w serialach takich jak „Marco Polo” (dostępny na Netflix.pl). A sam nagrodzony Oscarem w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny obraz Anga Lee (obejrzyjcie też koniecznie jego „Tajemnicę Brokeback Mountain” o miłości gejowskiej w trudnym świecie kowbojów czy „Rozważną i romantyczną”, adaptację powieści Jane Austen) to w rzeczywistości opowiedziana trochę jak bajka dla dorosłych historia miłości. I tyle. Nie powiem Wam więcej, bo tym razem byłby to za duży spoiler 😉 Na pewno coś dla miłośników kultury Wschodu.

Zwiastunik macie tutaj

A film można obejrzeć TUTAJ

5. Gdy życie okazuje się piękne, czyli „Co gryzie Gilberta Grape’a?” (rok produkcji 1993)

Lasse Hallström to jeden z moich ulubionych „reżyserów od emocji”. Ten szwedzki reżyser tworzący w Hollywood jest autorem takich cudownych filmów, jak „Czekolada”, „Wbrew regułom” czy wyciskacz łez dla miłośników zwierząt i nie tylko – „Mój przyjaciel Hachiko” z boskim, jak zawsze, Richardem Gere i wspaniałym psem Hachi (jak potrzebujesz się wypłakać, obejrzyj koniecznie).

„Co gryzie Gilberta Grape’a?” to obraz wyjątkowy nie tylko z powodu genialnej roli nastoletniego Leo DiCaprio (do dzisiaj nie mogę zrozumieć, dlaczego wtedy przegrał w rywalizacji Oscarowej z Tommy Lee Jonesem w „Ściganym”), ale też z powodu całej, okropnie pokręconej historii młodych ludzi (Johnny Depp i Juliette Lewis), którzy trafiają na siebie w małym, nudnym, smutnym, sennym miasteczku gdzieś w USA, w okolicznościach tak niesprzyjających, jak to tylko możliwe (Johnny opiekuje się niepełnosprawnym bratem i monstrualnie grubą matką, Juliette – jest tylko przejezdną turystką) i wywiązuje się między nimi piękne, niezwykłe, pierwsze młodzieńcze uczucie (no i ta para jest taka piękna!). Więcej też nie powiem, bo to po prostu trzeba zobaczyć. Także z tego powodu, że nie tylko DiCaprio był wtedy na początku swojej drogi artystycznej, ale i Johnny Depp, i Juliette Lewis. Wszyscy – wspaniali!

Aha! I zdjęcia robił Sven Nykvist (też Szwed), ulubiony operator Ingmara Bergmana, specjalista od tworzenia obrazów, zamiast zwykłych filmowych ujęć (najlepsze moim zdaniem to „Fanny i Alexander”, zresztą nagrodzone Oscarem).

Tutaj trailer

A cały film TUTAJ

No i zapraszam jutro na ciąg dalszy. A tymczasem życzę emocjonujących seansów 🙂

Brak komentarzy


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten wpis: