
Ludzie, którzy głosowali na naszą nową, prawie że już nam panującą panią prezydent, która zapowiada, że od jutra (znaczy od dzisiaj, bo już właśnie północ wybiła) zmienia Świdnicę na lepsze, jeszcze tego nie wiedzą, ale właśnie padli ofiarą fatalnego zauroczenia.
Nie napiszę dziś wiele, bo rano czas do pracy, a ja – w przeciwieństwie do pani prezydent – dbam o to, żeby w pracy pojawić się wtedy, kiedy powinnam, a nie wtedy, kiedy się wyśpię czy załatwię inne sprawy. Ale może będę mile zaskoczona i pani prezydent będzie w pracy o 7.00 rano, a nie – tak jak to ma w zwyczaju od lat – nie wcześniej niż o 11.00. No ale… już nie musi knuć przeciwko nikomu i niczemu, bo osiągnęła swój wymarzony cel, jakim jest władza (jakakolwiek), więc faktycznie – zje śniadanie i dojedzie może na tę 7.00 do pracy. Daleko nie ma. Co ja mówię! Na pewno dojedzie. Kto by nie dojechał? Kto by w takiej sytuacji nie udawał, że jest lepszy niż jest? Zresztą w udawaniu pani prawie-że-już-prezydent ma wprawę, jak mało kto. Inaczej dzisiaj pisałabym tu gratulacje dla Wojciecha Murdzka, który nikogo nie udaje, co niestety, trochę go zgubiło.
Zarzucają mi niektórzy, że atakowałam panią dzisiejszą prezydent… Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że atak to w ogóle nie moja bajka. Że naprawdę trzeba się bardzo postarać, żeby mnie do tego zachęcić. Że naprawdę trzeba mi jak zaraza towarzyszyć od lat, próbując mnie wykorzystać do własnych celów, zaszkodzić mi, a wreszcie próbując mnie wysadzić ze stanowiska, a kiedy liczby mówiły na moją korzyść – za wszelką cenę starać się chociaż zdyskredytować mnie w oczach wydawcy. Bez skutku. Bo wreszcie odeszłam sama… A pani Słaniewska jest odpowiedzialna tylko za niewielki procent argumentów potrzebnych do podjęcia tej decyzji.
Teraz jest panią prezydent i wypada mi pogratulować. Gratuluję Ci, Beato, że w końcu się po paru trupach i setkach, tysiącach otumanionych ludzi, dopchałaś do tego, co Twój świat wprawia w ruch – do władzy. Nie udało się być redaktorem naczelnym żadnej gazety dłużej niż 2-3 lata. No to porządzisz sobie miastem 4 lata. Bo nie więcej Powodzenia! Popatrzymy sobie teraz my… na Twoje ręce
PS Kto oglądał film „Fatalne zauroczenie”, doskonale wie, jaki był cel Glenn Close, i jak film się skończył
Skomentuj