TEŻ MAM KLAUZULĘ SUMIENIA

Ja mam taką klauzulę sumienia. Nie wpieprzam się w życie innych. Programowo. I nie życzę sobie, żeby inni wpieprzali się w życie moje, chyba że ich o to poproszę 🙂

Jestem odpowiedzialna za życie swoje i – póki nie osiągnie pełnoletniości – mojej córki. Mogę jej coś podpowiedzieć, wysłuchać, pokierować w stronę, która moim zdaniem będzie dla niej dobra, potowarzyszyć… Ale nawet jej nigdy, ale to nigdy nie powiem, jak ma żyć!

Bo kiedy ona będzie dorosła, to będzie jej życie, jej wybory, jej porażki i jej sukcesy. Mądry rodzic, nie – mądry człowiek może drugiemu człowiekowi jedynie towarzyszyć w jego wyborach, bo życia za nikogo nie przeżyjemy.

Mamy własne, bardzo cenne, bo tylko jedno, i powinniśmy je przeżyć tak, jak MY chcemy. Więc jeśli w moim przeszkadza mi antykoncepcja, to jej nie stosuję, ale nie mam prawa zakazywać tego komuś, komu ona nie przeszkadza. To jej/jego życie. A jeśli jestem zwolenniczką aborcji, to powinnam mieć do tego prawo i nikt nie może mi niczego zakazywać. To moje życie.

Krucjaty i święta inkwizycja już były i przyniosły ludzkości tylko hańbę. Tak, tak. My, chrześcijanie, też kiedyś byliśmy ekstremistami. Jak trudno się do tego przyznać, prawda?

A przecież tyle krwi ma na rękach świat chrześcijan, nie tylko „pogańskiej”, ale i własnej. Cały Nowy Świat został zbudowany na ziemi przesiąkniętej krwią. W wyprawach krzyżowych nie wahaliśmy się nawet posłać na krucjatę własnych dzieci, bo chcieliśmy, by do Ziemi Świętej poszli „rycerze” nieobciążeni grzechem. Jakie to bezduszne i małe, żeby w imię religii…

A dziś nie chcemy przyjąć uchodźców ze świata ogarniętego ekstremizmem, który nie różni się absolutnie niczym od tamtego sprzed wieków, szerzonego przez nas, chrześcijan – członków religii miłości…

Dlatego dziś, kiedy słyszę brednie o klauzuli sumienia fizjoterapeutów i nie wiadomo, kogo jeszcze, zastanawiam się dokąd zmierzamy. Aż prosi się parafraza tytułu słynnej – notabene chrześcijańskiej – powieści Sienkiewicza – „Quo vadis, Polsko?”

Czy za rok, dwa, będziemy żyć w kraju, o którym Bono powiedział, że zmierza ku hipernacjonalizmowi? Czy będę się bała, że moje dziecko, wychowywane w wolnym kraju jako wolny człowiek i wolna dusza, będzie bało się rozmawiać z kolegami tak otwarcie jak rozmawia ze mną? Czy ja sama, czy my wszyscy będziemy inwigilowani w celu podporządkowania jedynie słusznej idei? Do niedawna myślałam, że przepowiedziany przez Orwella w „1984” Wielki Brat to Google. Ale teraz zaczynam powoli myśleć, że w Polsce to jest pewien mały brat. Mały wzrostem i duchem.

I choć naprawdę od wielu miesięcy staram się dystansować do takich spraw, jak polityka, chociaż wiem, że „my, naród, nie take Polske” przetrwaliśmy, i wiem, że tę też przetrwamy, to jednak naprawdę czasem, kiedy poczytam albo usłyszę, co tu się wyrabia, w tej MOJEJ Polsce, w której całe dorosłe życie przeżyłam już po przełomie, obserwując te niesamowite zmiany, to robi mi się słabo. I przykro. I żal. I szlag mnie trafia!

Więc może stwórzmy inną klauzulę sumienia. Taką, w której to wpieprzanie się w czyjeś życie będzie czymś nagannym i sprzecznym z naszym sumieniem. Bo jakim prawem nakazujemy innym, jak żyć, skoro nie robimy tego za nich? Pozwólmy im popełniać ich własne grzechy. Niech mają szansę uczyć się na własnych błędach. Niech sami decydują, czy swoje intymne sprawy zachowają dla siebie, czy będą pisać o nich posty na Facebooku. TO ICH ŻYCIE!

#niewpieprzamsie