
Jest takie jedno słowo w języku polskim, w którym jak u tegorocznego zwycięzcy Oscara za najlepszy film i jest „wszystko, wszędzie, naraz” i nie do wiary, że w pięciu zestawionych ze sobą literach może być tyle ekspresji, tyle różnych emocji, negatywnych, pozytywnych.
I ile jest kontekstów, w jakich użyjemy tego słowa, tyle ono ma znaczeń. Używamy go, gdy jesteśmy wściekli, zaskoczeni, zdziwieni, oczarowani, przerażeni, pełni uznania zadowoleni, niepewni, a niektórzy używają go nawet jako przecinka, czego absolutnie nie polecam, bo to jest najgorsze z możliwych form użycia tego słowa. Co to za słowo?
Ten wpis jest transkrypcją podcastu, którego możecie wysłuchać na platformach:
Już pewnie się domyślacie. To stara dobra kurwa. Nie mogło być inaczej. Na pierwszy odcinek podcastu, w którym rozbieram słowa do naga, nie znajdę nic lepszego od pięknej i powszechnie znanej kurwy. Nie mam bardziej popularnego i rozpowszechnionego polskiego wulgaryzmu. A jakbyśmy zapytali takiego na przykład Niemca czy Anglika, jakie zna polskie słowo, to jak myślicie, jakie powie pierwsze?
Mówimy kurwa, gdy jesteśmy wściekli, o, kurwa!, gdy coś nas zaskoczy, ty kurwo, gdy chcemy kogoś obrazić, i dzisiaj to nie jest już nawet kierowane tylko do kobiet. Powiem więcej – zmiany w kontekstach, w jakich używamy słowa kurwa, doskonale pokazują, że nasz język jest żywy i ciągle ewoluuje.
Tak więc dziś na tapecie mamy kurwę, więc po prostu weźmy ją w obroty.
Przyznam wam się, że przez pewien okres, mojego życia, na szczęście krótki, który nazwałabym dawno i nieprawda, bo na samą myśl o tym okrywam się sromem, żyłam w takim przeświadczeniu, że słowo kurwawzięło się od la kurwa, które w kilku językach, między innymi po hiszpańsku, znaczy zakręt, a które z kolei pochodzi od łacińskiego słowa curva, które oznacza krzywą. Nie wymyśliłam sobie tego sama, chociaż jestem dość kreatywna. Musiałam gdzieś to przeczytać., chociaż dziś, kiedy przygotowując się do tego podcastu, poszukiwałam w Internecie znaczenia słowa kurwa tak właśnie wyjaśnionego, to nie udało mi się tego znaleźć, a podobno w Internecie nic nie ginie. Ale pamiętam, że to tłumaczenie było takie, że kurwy zawsze stoją na zakręcie czy gdzieś na rogu, pod latarnią, i tam szukają okazji. Jakoś to do mnie przemówiło, nie wiem, dlaczego. Nie zagłębiałam się też wtedy znaczenie tego słowa.
Na szczęście, w międzyczasie zdobyłam znacznie większą wiedzę na temat pochodzenia kurwy i innych słów i dzisiaj mogę się nią z wami podzielić.
Google: zachowania seksualne kur
Otóż słowo kurwa pochodzi od kury. Od KURY – tak od tej samej, od której jemy jajka (chyba że jesteście weganami, to nie jecie). Niemniej dzisiaj postaram się udowodnić wam, że kurwa ma z jajami niemal tyle samo wspólnego co kura, bo to właśnie zachowania kur miały naszym przodkom przypominać zachowania kobiet lekkich obyczajów.
Dzisiaj dość trudno potwierdzić, skąd to się wzięło, a poszukiwania w Google na podstawie frazy z „zachowania seksualne kur”, którą wpisałam chociaż doprowadziły mnie do całkiem interesujących treści, to jednak nie znalazłam w nich żadnej informacji o rzekomej rozwiązłości kur. Natomiast, co chyba nikogo nie zdziwi, znalazłam mnóstwo informacji na temat rozwiązłości koguta i to jest trop, który prowadzi nas prościutko do kurnika.
Otóż słowo kura i kurwa mają wspólny rdzeń, jakim jest kur. I jest to prasłowiańskie słowo oznaczające koguta. Zresztą kur na koguta. Mówiło się w języku polskim przez całe stulecia, więc nawet jeszcze w XVII wieku mieliśmy samca, czyli kura i samicę, czyli kurę, a więc to kogucik, nazywany wówczas kurem, stał się wzorcem nazwy kurwa i teraz ma to sens, bo jak wiadomo, kogut to bardzo rozwiązłe zwierzę, które zmienia partnerki jak rękawiczki, czyli po prostu się kurwi.
Jak ewoluowała kurwa?
Ewolucja słowa kurwa w naszym języku jest naprawdę bardzo ciekawa. Istnieją przesłanki, aby sądzić, że początkowo kurwami nazywano, oczywiście w sposób obelżywy, ale tylko niezamężne matki, a nie przedstawicielki – jak to się dzisiaj pięknie eufemistycznie mówi – najstarszego zawodu świata.
Istnieje taki dokument zapisany w XIII wieku na płacie kory brzozowej, w którym niejaka Anna prosi swojego brata o pomoc dla siebie i swojej córki, bo jakiś mężczyzna oskarżył ją o nadużycia finansowe i chcąc ją obrazić, nazwał ją kurwą. I zrobił to prawdopodobnie dlatego, że posiadała nieślubną córkę.
Taka mała dygresja… bo jak sobie o tym pomyślę, to jak w ten sposób na to patrzeć, to ta kurwa robi się bardziej swojska, bo dzisiaj wokół nas jest tyle niezamężnych matek, których absolutnie nikt nie piętnuje. Przeciwnie, raczej je wspieramy i doceniamy. Ja sama przez pierwsze trzy lata życia mojej córki również byłam jedną z nich, więc można powiedzieć, że mam trzyletni staż w byciu kurwą.
Syn nieślubnej matki
Wróćmy jednak do tematu. Jeszcze w staropolszczyźnie znajdujemy ślady istnienia w języku słowa kurwa w podobnym znaczeniu, czyli jako niezamężnej matki. W rotach sądowych z 1415 roku jest taki cytat jakiegoś przesłuchiwanego człowieka, w którym znalazł się taki fragment „kurwie macierze syny” i gdybyśmy chcieli te słowa „kurwie macierze syny” dosłownie przełożyć na współczesny język polski, oznaczają „syna zrodzonego z kurwy”, czyli syna, którego matką jest kurwa, i oznacza po prostu syna niezamężnej matki.
Dzisiaj powiedzielibyśmy, że po prostu oznacza skurwysyna, co przecież jest okropnie wulgarnym i bardzo obelżywym słowem. Natomiast sądząc po kontekście, w którym wtedy zostało to użyte, było to raczej sformułowania opisujące fakt, że syn jest nieślubny, choć nie było ono ani oficjalne, ani sympatyczne.
A skoro już od kurwy dotarliśmy do jej syna, to powiedzmy sobie jeszcze, że współcześnie używany wulgaryzm skurwysyn, o którym wspomniałam przed chwilą, oznaczał pierwotnie właśnie nic innego. Jak to, że taki człowiek jest zrodzonym z kurwy synem, czyli synem kobiety lekkich obyczajów, więc w zasadzie bardziej to obraża matkę niż syna. Taka jest prawda, tyle że dzisiaj używamy tego słowa całkowicie w oderwaniu od jego pierwotnego znaczenia, choć oczywiście robimy to nadal w sytuacjach, kiedy chcemy kogoś naprawdę bardzo mocno obrazić.
Słowo skurwysyn jest wyrazem pochodnym zbudowanym na podstawie słowotwórczej kurw- i takich wyrazów jest bardzo wiele. Są mniej i bardziej udane. Oczywiście nikt ich nie tworzy specjalnie – po prostu się pojawiają w języku, jak większość słów czy nowych tworów słownych, tak zwanych neologizmów. Ale są niektóre z nich są ciekawsze, lepiej brzmiące i więcej wyrażające niż inne. I jeśli chodzi o słowo utworzone na podstawie słowo twórczej kurw-, to ja mam dwa, które naprawdę są według mnie wyjątkowo udane.
Pierwsze to jest mieć wkurwa, co oznacza być bardzo mocno zdenerwowanym na coś, na kogoś albo ogólnie zdenerwowanym.
A drugie to jest majstersztyk, jeśli chodzi o wulgaryzmy – słowo nakurwiać. W ten sposób opisujemy bardzo intensywne wykonywanie czegoś, na przykład jakiejś pracy. Ja jak się spieszę z jakimś zleceniem, to często nakurwiam na klawiaturze. A Maria Peszek ze swoim słynnym ojcem, znakomitym aktorem Janem, stworzyli w pandemii w ramach „Hot sixteen challenge 2” piosenkę, w której śpiewają między innymi:
„nie ma już nic,
skończył się tlen,
nakurwiam zen,
nakurwiam zen”
Możemy też w ten sposób opisać jakiś bardzo silny ból, na przykład, gdy boli nas głowa tak bardzo, że żadne środki nie działają, to przecież nie powiemy „boli mnie głowa”, tylko „nakurwia mnie głowa”.
Ale kochani, ja wcale nie namawiam Was do używania wulgaryzmów. Nie chciałabym, żebyście tak odebrali ten pierwszy odcinek. Jeśli chcecie, to zawsze są opcje grzeczniejsze i oczywiście namawiam również do ich stosowania, bo wyrazy są w języku po to, żeby ich używać. Dla kurwy są to eufemizmy zawierające ten sam rdzeń, czyli kur- i to są na przykład takie powiedzenia:
- kurczę,
- kurczę pieczone,
- kurka wodna,
- kurde,
- kurdebele,
- kurna,
- kurna chata,
- kurtka
Albo jeszcze są takie, też związane z kurami, jak kurza stopa czy kurza twarz.
Ulżyjcie sobie
Chciałabym jednak, żebyście nie bali się wulgaryzmów, bo one nie są niczym złym, jeśli oczywiście odpowiednio ich używamy. Na pewno nie powinny być stosowane w języku publicznym ani w mediach. Poza tym nie mogą być taki przecinkiem, jak słyszymy czasami u osób – powiedzmy sobie to eufemistycznie – mniej wykształconych, których rozmowy czasem mamy okazję podsłuchać niechcący na ulicy.
Kluczem wulgaryzmów jest ich moc, która objawia się tylko wtedy, kiedy przychodzi okazja do ich stosowania, taka wewnętrzna potrzeba, która wypływa wprost z naszych trzewi, kiedy mamy w sobie tyle emocji, których nie jesteśmy w stanie wyrzucić w żaden inny sposób, jak po prostu używając mocnego przekleństwa. I one zawsze wtedy przychodzą same. I co jest według mnie ważne – jeśli przychodzą, to pozwólmy im z nas wypłynąć. One naprawdę potrafią przynieść ulgę. Wulgaryzmy, oczywiście odpowiednio użyte, mają naprawdę wielką moc, a to, że potrafią przynosić ulgę, zaraz Wam pokażę. Przeczytajcie to na głos albo odsłuchajcie w moim nagraniu tego podcastu:
„Kurwa! Zrobiłam to! Nagrałam pierwszy odcinek podcastu”.
„Kurka wodna! Zrobiłam to! Nagrałam pierwszy odcinek podcastu”.
Słyszycie tę subtelną różnicę? Bo ja tak. Nie ma się co oszukiwać. Taka kurwa potrafi wyrazić więcej emocji niż tysiąc innych słów i lepszej puenty tego odcinka nie wymyślę.
A jeśli zainteresowało Was moje rozbieranie słów, to zapraszam na kolejny odcinek, w którym rozbiorę słowo seks. Do naga, oczywiście.
Skomentuj