PODCAST: Kobieta zmienną jest, czyli o słowach, które zmieniły znaczenie

poniedziałek, 5 czerwca, 2023 0 0

Kobieta to brzmi dumnie, prawda? Wszystkie panie chyba się ze mną zgodzą, ale gdyby Edyta Górniak swoją piosenkę „Jestem kobietą” zaśpiewała w czasach sarmackich, to uznano by, że albo sama siebie obraża, albo z jakiegoś niezrozumiałego powodu przechwala się, że jest niewiastą niskiego stanu, służącą, która karmi i oporządzenia świnie? W sumie w przypadku Edzi Górniak, to byłaby dzisiaj najmniej dziwna i niezrozumiała rzecz, jaką robi, ale nie będę się pastwić. Przejdźmy do kobiety. 

Ten wpis jest transkrypcją podcastu, którego możecie wysłuchać na platformach:

SPOTIFY

APPLE PODCASTS

GOOGLE PODCASTS

BULLHORN.FM

Od kobiety do kurwy

Dziś kobieta jest to powszechnie używane zarówno w języku potocznym, jak i oficjalnym, w tym nawet naukowym, słowo określające dorosłą osobę płci żeńskiej. Jej poprzedniczki niewiasta i białogłowa, odnoszące się do kobiet zamężnych, wyszły już z użycia całkiem, natomiast z tych odnoszących się do kobiet niezamężnych, czyli panna w przypadku kobiet szlachetnie urodzonych oraz dziewka w przypadku tych niższego stanu, pozostały nam obydwa. 

Tylko że o ile panna pozostała w swoim pierwotnym znaczeniu, czyli niezamężna kobieta, tyle że już w dzisiejszych czasach bez punktu odniesienia do jakości rodowodu, o tyle dziewka, tylko że już w takiej swojej gwarowej wersji, czyli dziwka, całkowicie zmieniła znaczenie i dziś jest określeniem kobiety lekkich obyczajów i jednym z synonimów słowa kurwa, które rozbierałam w pierwszym odcinku tego podcastu.

Kawaler i konkubent

Takich słów, które w ciągu stuleci je zmieniły swoje pierwotne znaczenie, jest w języku polskim całkiem sporo. Na dzisiaj wybrałam tylko kilka, ale powiem wam, że postanowiłam sobie przy okazji, że będę do nich co jakiś czas wracać, będę opowiadać o tych słowach, które zmieniają lub zmieniły znaczenie, bo w przypadku niektórych dzieje się to nawet na naszych oczach. Już dzisiaj więc zapowiadam, że wmontuję do tego podcastu taki minicykl „Słowa, które zmieniły znaczenie”. 

A że tydzień temu mówiłam o słowie seks, które początkowo oznaczało płeć, a dzisiaj jego znaczenie jest całkiem inne, no to cóż, wybrałam słowa, które zmieniły znaczenie, a są związane troszeczkę z kontekstem płciowym. 

Oprócz kobiety i dziwki inne jest też współczesne znaczenie słowa kawaler. Jeszcze w XVII wieku było to określenie świeżo pasowanego rycerza. Właśnie stąd się wzięły dzisiejsze nazwy laureatów jakichś bardzo ważnych odznaczeń, na przykład Kawaler Orderu Odrodzenia Polski albo Kawaler Orderu Uśmiechu. W późniejszych wiekach kawalerem określano młodego mężczyznę, który ubiega się o rękę jakiejś panny, a dziś nazywamy tak po prostu mężczyznę, który nie jest żonaty.

Słowa, które znikną z języka

I coś teraz przepowiem, a kiedyś może będę miała okazję triumfalnie do tej przepowiedni wrócić i potwierdzić, że się spełniła, o ile oczywiście dożyję, bo z językiem i zdrowiem to nigdy nic nie wiadomo. Otóż przepowiadam, że słowo kawaler ma bardzo duże szanse na zniknięcie. Ewentualnie może pozostanie tylko oficjalnym, chociaż już raczej archaicznym określeniem stanu cywilnego albo właśnie wspomnianego wcześniej laureata jakiegoś orderu. Albo jeszcze zostanie w słowie kawalerka jako jednopokojowe, małe mieszkanie, no i może jeszcze kawaleria jako termin wojskowy.

I dotyczy to również panny, tyle że ona jeszcze dała nazwę jednemu ze znaków zodiaku, co raczej się nie zmieni. 

Potencjalne zanikanie tych słów wynika ze zmian obyczajowych, jakie obserwujemy w Polsce. Liczba małżeństw systematycznie spada na rzecz związków nieformalnych, a razem z tymi zmianami określenia takie jak panna czy kawaler, według mnie, poza tymi wspomnianymi aktami stanu cywilnego i kawalerkami, powoli będą przechodzić do lamusa. Rozwijają się za to słowa singielka i singiel odnoszące się do kobiety i mężczyzny stanu wolnego, którzy nie są zaangażowani w jakiś stały związek, i rozwijają się określenia partnerka i partner w przypadku, gdy mamy do czynienia z kobietą i mężczyzną będącymi w związkach nieformalnych. 

I to, co obserwujemy, pociąga za sobą kolejne zmiany obyczajowe, moim zdaniem, bardzo korzystne, bo po pierwsze – zanikanie określeń panna i kawaler spowoduje, że coraz rzadziej u cioci na imieninach czy przy wigilijnym stole o singlach w wieku, w którym według pokolenia naszych rodziców czy dziadków (nie wiem w jakim jesteście wieku, więc mówię i o rodzicach, i dziadkach), więc o tych singlach, którzy według nich powinni już nie być singlami, nie będzie się mówić za ich plecami, że są z starą panną czy starym kawalerem, bo nawet już moje pokolenie tak nie mówi. 

Druga pozytywna rzecz, która łączy się z tymi wszystkimi zmianami obyczajowymi, to zanikanie stygmatyzacji dorosłych osób, które nie chcą żyć w związku formalnym. Mimo że tworzą wspólnie tak zwane gospodarstwo domowe. I w tym miejscu muszę westchnąć z ulgą, bo dzięki partnerowi i partnerce oraz związkom partnerskim zanikają w polszczyźnie takie wstrętne słowa, jak konkubina i konkubent. I mam nadzieję, że wyrzucimy je z języka i pogrzebiemy razem z konkubinatem, czyli związkiem konkubiny i konkubenta. Ohyda! 

Od bielizny do męskich mężczyzn

A skoro już jesteśmy przy kobietach i mężczyznach w różnym wieku, to rozbierzmy też ich i przyjrzyjmy się na przykład zmianie słowa bielizna. Dziś bielizna to nie tylko część garderoby, którą osłaniamy nasze miejsca intymne, ale też element miłosnych podchodów, intymnej gry partnerów, a dla niektórych nawet erotyczny fetysz. Dawniej bielizna to była po prostu część garderoby noszona pod ubraniem albo ogólne określenie koloru białego. Więc choć dziś bieliznę możemy mieć we wszystkich kolorach tęczy, to jedno pozostanie niezmienne, że jej nazwa pochodzi od bieli. 

Idąc dalej tym tropem, przywołam jeszcze słowo rajtuzy i od razu powiem, że pierwotnie była to męska, a nie damska ani dziecięca część garderoby.

W ogóle taka mała dygresja. Gdybyście kiedyś wpadli, a mi się to zdarzało, albo wpadły na jakiegoś samca alfa albo samicę, bo tak też może być, który/która uważają, że jakieś ubrania, kolory czy fryzury są niemęskie, to od razu włączcie im na YouTube rant Karoliny Żebrowskiej na temat męskich mężczyzn i ich ubiorów, fryzur i makijaży. Tak, tak – makijaży, począwszy od XIV wieku. Gwarantuję naprawdę dobrą zabawę. Będzie tam niejeden fragment o rajtuzach, bo powtarzam – rajtuzy pojawiły się w modzie za sprawą mężczyzn, a nie kobiet ani dzieci. 

Obcisłe, mocno przylegające do skóry spodnie połączone ze skarpetkami, to nie był strój kobiecy, tylko aż do końca XVIII wieku, męski. Może niektórzy z Was pamiętają taką komedię „Faceci w rajtuzach”. Robin Hood czy właściwie w wersji tamtej komediowej Monsieur Hood, i wszyscy inni faceci w tym filmie latają w rajtkach i no kurdę, są dość niemęscy, jak na nasze współczesne (mówię to w cudzysłowie) standardy. Więcej na ten i inne męsko męskie, modowe tematy powie wam Karolina, a ja wracam już do rajtuz. 

Rajtuzy i imperium Adriana

Pierwotnie słowo rajtuzy, które przyszło do nas z Niemiec, oznaczało obcisłe spodnie do jazdy konnej – po niemiecku reit Hosen. Nie żyję w świecie konnym ani jeździeckim, ale wydaje mi się, że w tych środowiskach nazywane są one już dzisiaj raczej tylko bryczesami, a rajtuzy to rajtuzy. 

Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć ani wyjaśniać znaczenia tego słowa. 

Przy okazji… nie wiem, czy chcę to zrobić, ale chyba jednak to zrobię, bo wiąże się z rajtuzami. Podzielę się z Wami bardzo wstydliwym wspomnieniem z mojego dzieciństwa. 

Jak byłam dzieckiem, we wczesnej podstawówce, siedziałam w ławce z takim Adrianem z odstającymi uszami i ja kurwa ciągle od niego łapałam wszy, rozumiecie? Ciągle! To było straszne. A że wszy Adriana zbudowały sobie na jego głowie w tych gęstych włosach, między tymi odstającymi uszami, prawdziwe imperium, to nawet jak mi mama je wytrzebiła, następnego dnia po tym całym czyszczeniu głowy siadałem koło Adriana w ławce i świeżutkie insekty z jego imperium natychmiast ponownie kolonizowały moją głowę. 

I mama już była taka zdesperowana, że po prostu obcięła mi pewnego dnia włosy na krótko, żeby móc nad tym jakoś zapanować. I dla mnie to był dramat, bo ja zawsze chciałam mieć długie włosy, więc to było podwójna rozpacz! Nie dość, że te wszy, to jeszcze te obcięte włosy. Więc potem, jak już nawet Adrian nie zdał do kolejnej klasy i razem ze swoim imperium „siedział”, jak to się mówiło, to ja dalej z tymi krótkimi włosami w moich dziecięcych zabawach z siostrą albo z koleżankami „w dom” (kto się nie bawił „w dom”, ten nie zna życia)… więc w tych dziecięcych zabawach zakładałam sobie na głowę dwie pary rajtuz i splatałam te wiszące nogawki w warkocz. Dzięki temu udawałam, że mam długie włosy. Kto jeszcze tak robił, przyznajcie się? Czy tylko ja byłam taka głupio-kreatywna? 

Wróćmy do rajtuz. Od tego słowa pochodzą dzisiejsze rajstopy, z kolei bardzo damsko-damska część garderoby. To słowo to jest hybryda niemiecko-polska, w której usunięte zostało niemieckie słowo Hosen (spodnie) i zastąpione polskim słowem stopy. Od rajstop może przeszłabym jeszcze do pończoch, ale to zaprowadziłoby nas za kolejną granicę, czyli do Czech, więc już na dzisiaj wystarczy tych podróży w czasie i przestrzeni. 

Skąd się wzięło słowo kobieta?

Wracając jeszcze na koniec do dzisiejszego punktu wyjścia, chcę powiedzieć o czymś, co mi się bardzo w przypadku słowa kobieta podoba i według mnie ma wręcz z symboliczny wymiar. W Wielkim Słowniku Języka Oolskiego jest przy tym słowie adnotacja: „etymologia niepewna”, którą zresztą powielają inne źródła. Istnieje nawet do 20 hipotez dotyczących pochodzenia tego słowa, ale językoznawcy są zgodni jedynie co do tego, że pojawiło się w polszczyźnie w XV wieku. 

A co jest symboliczne? No, kochani, kobieta, z jej zmiennością, wielofunkcyjnością, często tajemniczością, z jej różnymi twarzami, wieloma niesamowitymi cechami, których próżno szukać u tej drugiej płci, no to chyba jasne, że taka istota to wiadomo, że nie wiadomo skąd się wzięła. 

Może z Wenus, a może z jakiejś innej części wszechświata? W każdym razie od etymologii poprzez znaczenie i jego zmianę nie ma bata, że kobieta jest wyjątkowa! 

I na tym skończę. Jeśli podobają wam się te moje słowne felietony i chcecie ich słuchać dalej, to zaobserwujcie mój kanał na Spotify lub podcastach Apple i moje profile w mediach społecznościowych. Bo wiecie… miło mi widzieć w statystykach, że mnie słuchacie, ale jeszcze milej będzie wiedzieć, że chcecie to robić regularnie. To będzie jeszcze większa motywacja dla mnie do nagrywania kolejnych odcinków. 

Za tydzień znów będzie niespodzianka, bo rozbiorę słowo, które wylosuje mój Słowomat. Serio! Skonstruowałyśmy z moją córką taką maszynę, a ja nie będę miała wpływu na to, co zostanie wylosowane. Takie słowne lotto. Wyniki losowania opublikuje w środę, 31 maja, w moich mediach społecznościowych. Zajrzyjcie koniecznie!

Komentarze

komentarz

Brak komentarzy

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *