PODCAST: O bogaczach, skąpcach i marzycielach

poniedziałek, 12 czerwca, 2023 0 0

W tym czwartym odcinku podcastu Fabryka Słowa opowiadam o słowach, które wylosował dla mnie Słowomat. Jeśli nie wiecie, co to jest, to żałujcie, bo pokazywałam go na moim Instastory, więc następnym razem, kiedy będę losować jakieś słowo ze Słowomatu, a planuję to robić raz w miesiącu, zapraszam na Instagrama, gdzie pokazuję wyniki losowania. Wylosowane słowa to plutokrata, hajs i niedajmiech. Co je łączy? Chociaż pierwsze, to jest termin polityczny, drugie to jest wyraz potoczny, a trzecie to jest już nieużywane słowiańskie czy staropolskie określenie pewnej osoby, wbrew pozorom łączy je bardzo wiele… 

Ten wpis jest transkrypcją podcastu, którego możecie wysłuchać na platformach:

SPOTIFY

GOOGLE PODCASTY

APPLE PODCASTS

BULLHORN.FM

Powiem wam szczerze, że jak wylosowałam pierwsze słowo, to nie znałam jego definicji. A może kiedyś tam znałam? Nie wiem, może w czasach szkolnych studenckich, bo wtedy tłukli nam do głowy różne takie terminy, i po prostu się znaczenie tego słowa zagubiło gdzieś w czeluściach mojej podupadającej z roku na rok pamięci… 

A w sumie to jest bardzo proste, bo przecież wiadomo, że jak nie wiadomo o co chodzi, no to chodzi o pieniądze i wiadomo, że one rządzą światem. Śpiewała o tym już w 1972 roku Liza Minelli w swojej Oscarowej roli w musicalu „Kabaret”. Notabene, kiedy przygotowywałam się do tego podcastu, dotarło do mnie, że jestem w prawie rówieśniczką tego filmu. No i cóż, tak jak on i tak jak jego treść, ja też nie zestarzałam 😉

Wróćmy jednak do pieniędzy. Słynny przebój z tego musicalu nosi tytuł „Money, money”. Liza Minelli i Joel Gray śpiewają w nim 

„Money makes the world go round”, co można przetłumaczyć „pieniądz wprawia w ruch ten świat”. 

A skoro wprawia w ruch, to znaczy, że rządzi. 

I tutaj płynnie przechodzę do pierwszego wylosowanego przez Słowomat słowa, czyli Plutokrata. 

Kto to jest plutokrata?

Plutokrata to jest po prostu bogacz, tylko że nie taki zwykły, który po prostu ma pieniądze, tylko taki, który dzięki tym pieniądzom wpływa na rzeczywistość i korzysta z tego aktywnie. Plutokracją nazywa się warstwę społeczną składającą się z ludzi najbogatszych oraz rządy ludzi najbogatszych. Słowo to wywodzi się z języka greckiego, w którym olutos oznacza bogactwo, a krateo – rządzę

Termin ten zrodził się w starożytnej Grecji, dlatego że niektóre tamtejsze miasta państwa były rządzone właśnie przez ludzi bogatych. W późniejszych czasach rozwoju naszej cywilizacji plutokratyczne były na przykład włoskie republiki kupieckie, takie jak Florencja, w których rządzili bogaci kupcy zwani signioria

I fajnie, że wylosowałam to słowo, bo dzięki temu dziś już wiem, skąd wzięła się nazwa najpiękniejszego placu we Florencji piazza della Signoria, gdzie między innymi stoi replika rzeźby Dawida Michała Anioła, do którego jeszcze dzisiaj wrócę, ale na razie pokręćmy się trochę po Florencji, która mi wpadła jako superprzykład plutokracji, bo ci florenccy kupcy mieli tyle kasy, że nie wiedzieli, co z nią robić! 

Wydawali ją na sztukę na architekturę. Te piękne kamienice i dzieła sztuki, które do dzisiaj ściągają do stolicy Toskanii tłumy turystów, te wszystkie rzeźby, fontanny, obrazy i mnóstwo innych, te galerie sztuki, którymi się nie można nasycić, kiedy tam się jest, być może one nigdy nie ujrzały byś światła dziennego i nie moglibyśmy ich teraz podziwiać, gdyby nie słynny ród Medyceuszów, florenckich kupców i bankierów, czy mówiąc wprost – gdyby nie ich hajs po prostu, za który mogli kupić w zasadzie wszystko, włącznie z takim Michałem Aniołem, który jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli był „sponsorowany” we wczesnych latach swojej twórczości właśnie przez Medyceuszy, florenckich kupców, którzy rządzili tym miastem.

Bo Michał Anioł dostał od niejakiego Wawrzyńca Medyceusza wykształcenie i comiesięczną pensję, więc skoro hajs mu się zgadzał, to ten młody artysta mógł sobie malować i rzeźbić do woli, rozwijając swój talent. 

Skąd się wzięło słowo hajs?

I tak oto sprytnie od plutokracji (nie wiem, czy zauważyliście) przeszłam do kolejnego słowa, czyli hajs. Większości z Was pewnie nie muszę tłumaczyć jego znaczenia. Hajs to po prostu pieniądze. Inaczej kasa, szmal, kapusta, sałata, siano i tym podobne określenia. Jest ich całkiem sporo, jak na synonimy jednego słowa. A skąd się wzięło słowo hajs? To jest ciekawe, bo tego nikt nie wie na pewno i już nigdy się tego nie dowiemy. 

Językoznawcy podejrzewają, że jest to spolszczone niemieckie słowo heiss, które oznacza gorący. W języku niemieckim jest taki związek frazeologiczny heisses Geld, czyli dosłownie gorący pieniądz, które – taka ciekawostka – występuje też w takiej samej formie, czyli hot money, w języku angielskim. To sformułowanie ma oczywiście swoją definicję w języku finansów, ale idźmy raczej do tego, skąd się wziął hajs w polszczyźnie, bo to nas przede wszystkim interesuje. 

Kiedy coś jest gorące, to trudno to utrzymać zbyt długo w rękach, prawda? Taki rozgrzany bilon mógłby nas nieźle poparzyć 😉 Prawdopodobnie takie właśnie rozumienie tego sformułowania spowodowało, że trafiło ono w swojej niemieckiej wersji do polskiego języka przestępczego. Mogło to być nawet tuż po II wojnie światowej. Ja sama pamiętam je z dzieciństwa w formie hajc, która (taka ciekawostka) też jest poprawna. 

Mój tata, kiedy palił w piecu, często mówił, że już się hajcuje w tym piecu, czyli, że jest płomień, czyli jest gorąco. Ale potem, szczerze mówiąc, długo tego słowa nie słyszałam. Mówiło się raczej kasamany manyczy mamona, którą mocno wylansował przebój Republiki pod takim tytułem. 

Ale odkąd raper Tede 20 lat temu wypuścił swój album „3H: hajs, hajs, hajs”, to w pewnym sensie wskrzesił to słowo i przy okazji zdjął z niego to przestępcze piętno. I tak oto używamy go powszechnie w języku potocznym, nie zastanawiając się nawet, skąd się wzięło. No bo fajnie brzmi, jest krótkie, treściwe i raczej już powszechnie zrozumiałe.

Przy okazji pamiętajcie, robaczki, że hajs piszemy przez samo h jak hot, czyli gorący. Za chajs pisany przez ch przewiduję surowe kary pieniężne, bo jak ortografia się nie zgadza, to ja też się nie zgadzam, żeby Wam się zgadzał hajs. Koniec i kropka! 

Gdybym był bogaty…

Nie wiem, czy wam się ten hajs zgadza, czy się nie zgadza, ale wiem, że nawet jak się zgadza, to apetyt rośnie w miarę jedzenia, i niewielu znam ludzi, którzy nie chcieliby być bogaci. Bo niby pieniądze szczęścia nie dają, ale ile jest fajnych, zajebistych rzeczy, które można robić, gdy się je ma! Na przykład podróżować, ale takie – wiecie, że „chce i lecę”, a nie, że „muszę najpierw sobie uzbierać na to kasę”. W ogóle… marzycie sobie czasami? Tak… wiecie, „co by było, gdybyście mieli dużo hajsu”? „Gdybym wygrał w totolotka” (chociaż nie gram). „Gdybym dostał spadek po cioci z Ameryki” (chociaż żadnej cioci nie ma). Ale… no, wiecie, „gdyby”. 

Marzyć przecież może każdy! 

Świetne marzenie o bogactwie wyśpiewuje Tewje Mleczarz, bohater „Skrzypka na dachu”, w swojej słynnej piosence „If I were a rich man”, czyli „Gdybym był bogaty”. Tewje marzy tam nawet o tym, że jak będzie bogaty, to zbuduje sobie schody donikąd. 

Co znaczy niedajmiech?

Marzenia są fajne, są zajebiste, bo potrafią być bardzo kreatywne, więc Kochani, można, a nawet trzeba marzyć. Nikt za to nie karze, a czasami z takiego jednego marzenia może się zrodzić coś absolutnie wyjątkowego, więc nie żałujcie sobie marzeń, a nawet nie skąpcie sobie ich sobie, bo skąpcy to nie są fajni ludzie. I tutaj, już na koniec, przechodzę do ostatniego wylosowanego przez Słowomat słowa: niedajmiech.

Nie znajdziecie go w słowniku, więc musicie zdać się na mnie. To słowo jest staropolskim określeniem, w którym jak się przyjrzymy, zobaczymy trzy połączone wyrazy: nie, daj, miech. NIE i DAJ – to proste, a słowo MIECH jest tutaj użyte w znaczeniu mieszek, którym kiedyś określano taki mały woreczek, w którym trzymano pieniądze, taką sakiewkę, czyli po prostu dawny portfel, więc niedajmiech to jest po prostu skąpiec, ktoś, kto niechętnie wyciąga mieszek, żeby za coś zapłacić. 

A propos skąpca – przypomniała mi się przy okazji rozbierania tego słowa przecudnej urody anegdota. To jest autentyk! Co prawda ja nie byłam na tym przyjęciu, o którym zaraz opowiem, ale był na nim mój mąż. 

Party, które stało się anegdotą

Były to lata 90. XX wieku i jakiś znajomy jego ówczesnej dziewczyny zorganizował w ogrodzie grilla i zaprosił tam rodzinę, przyjaciół, znajomych. Sporo ludzi się zeszło, bo to były jeszcze takie czasy, kiedy grillowanie nie było sportem narodowym Polaków. No i jak to na grillu, pojedli, co niektórzy popili, jeden wziął kiełbaskę z keczupem, inny z musztardą, ktoś tam sobie wybrał karkówkę, ktoś dorzucił piwko, no i party się kończy, goście wychodzą, a ten organizator stoi przy furtce z notesem i każdego wychodzącego pyta: „kiełbaska czy karkówka”, „keczup czy musztarda”, „piwo czy cola”? No i ludzie są w takim szoku, że odpowiadają mu jak na świętej spowiedzi albo na przesłuchaniu. A gościu notuje. I wiecie po co???

Bo kurwa, koleś tych wszystkich swoich gości za to kasował normalnie brał od nich hajs za udział w grillu, który sam zorganizował i ich wszystkich zaprosił. No, kurwa, niezły niedajmiech, a raczej ostry zjeb! 

Mam nadzieję, że wyciągnęliście z niego trochę ciekawostek. Może ktoś się uśmiechnął? Ja na pewno nieźle się spociłam, bo powiem Wam szczerze, że połączyć te wylosowane słowa w jedną spójną historię, chociaż niby dotyczą podobnej tematyki, wcale łatwo nie było. Tym większa będzie moja satysfakcja, jeśli dacie mi jakiś pozytywny feedback albo polecicie ten podcast znajomym <3

Komentarze

komentarz

Brak komentarzy

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *