TEORIA (BEZ)WZGLĘDNOŚCI

wtorek, 16 grudnia, 2014 0 2

Jest dziewięć stopni Celsjusza, a ludzie mówią: „ciepło”. I narzekają, że szerzą się przez to choroby, że święta nie będą białe, że w ogóle w zimie powinna być zima… Gdy latem zdarza się temperatura rzędu 15 stopni, ludzie mówią: „zimno”.  I narzekają, że jak tak zimno w lecie, to szerzą się przeziębienia i że przecież jak jest lato, to powinno być gorąco…

Ciekawe, prawda? To taka ludzka teoria względności, zgodna co do joty z powiedzeniem, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Ale do rzeczy. W dziedzinie fizyki, mimo dziewięciu lat nauki tego przedmiotu w szkołach, jestem prawie że ignorantką, ale że lubię wyzwania i w tym roku niejedną już robiłam w życiu rzecz, co do której nie wierzyłam, że potrafię, to spróbuję swoich sił i w tej dziedzinie. Ale bez wzorów matematycznych – wybaczcie 😀 I całkiem po swojemu.

Ogólna teoria względności Einsteina to teoria grawitacji, a więc ciążenia. Ciążenie to przyciąganie. Nas do ziemi, tak jak tego jabłka Newtona (jedna z nielicznych rzeczy, które zapamiętałam w fizyki, bo mi się historyjka podobała haha 🙂 ). Ale też… przyciągania dwóch ciał, a więc jednych do drugich. W nazwie teorii Einsteina od dawna inspiruje mnie jako polonistkę słowo „względność”. Oznacza ono relatywność, niejednoznaczność. Idźmy dalej – niedookreślenie, niezdecydowanie. Idźmy jeszcze dalej – koniunkturalizm. Dalej jeszcze – zdolność przyciągania do najsilniejszej w danym czasie siły oraz do sprzedania przyjaciela, któremu się wszystko zawdzięcza, w zamian za dodatek do wynagrodzenia. Zdolność do odsunięcia człowieka, bez którego by się nie istniało, w zamian za polityczne synekury.

Oj, nasłuchałam się na ten temat w ostatnim czasie sporo, a dzisiejsze relacje z drugiej sesji Rady Miejskiej, której nie oglądałam, bo byłam w pracy, ale oglądali moi koledzy (z różnych stron, a więc obiektywny przekaz dostałam), potwierdzają tylko smutne istnienie teorii względności także w polityce. Istnieje tam grawitacja – siła, która przyciąga bardziej niż wszystko inne. To władza i pieniądze. Siła ta jest ogromna. Młodych ludzi, na dorobku, potrafi oderwać nie tylko od przyjaciół, którym wszystko zawdzięczają, ale też od rzeczywistości. Nowa reprezentacja świdniczan, nie mówię tylko o młodych, tak już się w tym jakże krótkim czasie oderwała, że nawet nie było specjalnie dyskusji nad wynagrodzeniem nowej, początkującej, niedouczonej pani prezydent równym wynagrodzeniu odchodzącego po 12 latach pracy prezydenta (pomijam już butę i zadufanie w sobie kogoś, kto bez odpowiedniego CV uważa siebie za godnego takiego wynagrodzenia).

Pomijając to ostatnie, bo akurat w przypadku tej osoby nie dziwi mnie to zupełnie – dziwi jednak teoria względności w wykonaniu tych i owych radnych. Opisywałam już – jeszcze na łamach WŚ – ludzi bez moralnego kręgosłupa. Ale takich, którzy już weszli do rady jako bezkręgowce – jeszcze nigdy… Smutne.

Cóż… chyba Einstein opracowując swoją teorię względności nie zdawał sobie sprawy, że da się ona rozciągnąć na jeszcze inne dziedziny życia. I najwyraźniej fizyka także jest nauką o ludziach. W tym wypadku – nauką bardzo smutną. To wręcz teoria bez…względności.

SŁODKA ZEMSTA W CIENIU KOLĘDY

wtorek, 16 grudnia, 2014 2 0

Świdnica przysnęła. Bożonarodzeniowy jarmark tylko z pozoru ożywia rynek, bo jakoś tak… ludzi mało… No, dobrze – może w weekend było ciut więcej niż zwykle w weekend. Nad Rynkiem smętnie, aż do przesytu, snują się kolędy (już by puścili czasem jakieś last kristmas, bo w biurze poselskim od tych zawodzących kolęd można dostać obłędu), dodzwonić się do dyrektorów miejskich jednostek nie sposób, w magistracie się dzieje, ale poza nim – też cisza… A jutro kolejna sesja nowej rady.

W sali narad USC, gdzie obradują świdniccy radni, jest taka ława, w której zasiadają dyrektorzy miejskich jednostek, spółek, zakładów budżetowych itd. Ciekawa jestem, jakie twarze będą zasiadać w tych ławach w najbliższym czasie. Poprzednia władza wprowadziła ich wszystkich (choć w różnych okresach) nowych. Nie ma też najmniejszej wątpliwości, że podobną politykę będzie uprawiać nowa władza. Odwieczna zasada TKM albo bardziej eufemistycznie TQM (Teraz Qrwa My) 😉 wciąż działa. Co więcej – jest genialną okazją do zemsty. Na przykład na pracodawcy, który zwolnił pracownika, a teraz pracownik został poniekąd przełożonym byłego pracodawcy i… Noooo, jak tu nie poczuć tego cudownego słodkiego uczucia zemsty?! Nawet jeśli jeszcze nie ma się żadnych argumentów, bo jak je zdobyć w kilkanaście dni?

Czekamy też niecierpliwie na prezentację drugiego wiceprezydenta. Bo zgodnie z zapowiedziami, ma być ich dwóch. Niestety, kandydatka na wice została odsunięta przez własną eks-partię, która to eks-partia nadal jednak nie może się dogadać z Główną Partią, by w jakiś sensowny sposób ogarnąć tę dziwną sytuację. Docierają do mnie informacje o kolejnych kandydaturach i kolejnych odmowach. Zapewne większość to plotki, jednak nawet jeśli nie, to czemu tu się dziwić? Mało jest ludzi, którzy są gotowi z mandatu publicznego (bo co innego np. w biznesie) pracować dzień i noc świątek, piątek i niedziela 😉 Ja się wręcz dziwię, że ktoś się na to waży.

Cóż… poprzeczka nie tylko w przypadku rzecznika prasowego urzędu Stefana Augustyna została zawieszona bardzo wysoko… 😉

A tymczasem Świdnica naprawdę przysnęła… W oparach tych rynkowych smętnych kolęd (choć przecież tyle jest wesołych!) ludzie szykują się do świąt. Kupują nietrafione prezenty. Robią w nadmiarze zakupy spożywcze, które potem wylądują w okolicznych śmietnikach. Jakaś sesja miejskiej rady? Jakaś zemsta zwolnionego pracownika?… Czy to ich coś obchodzi?… Oto, co ich obchodzi!

Foto podkradłam Darkowi Nowaczyńskiemu. Darek, mam nadzieję, że nie dosięgnie Cię za to zemsta 😉

Będę wójtem, choćby się zes…

wtorek, 26 sierpnia, 2014 0 0

Dwa tygodnie milczenia? Sama jestem na siebie zła 😉 Ale w sumie nie tak bardzo, bo robiłam w międzyczasie ciekawe rzeczy. Potraktujmy to jako urlop od bloga. A propos urlopu, czasu wolnego i umiejętności jego spędzania, to po zmianach w moim życiu zawodowym nareszcie zrozumiałam, jak wielkie ma to znaczenie. Ale dziś nie o tym chcę pisać, bo na osłodę po milczeniu mam coś wyjątkowo smacznego, chociaż… nie wiem, czy to dobre określenie.

Otóż niektórzy ludzie jeszcze nie przyzwyczaili się do tego, że nie jestem dziennikarką, i podrzucają mi do torebki różne ciekawostki. Zwykle je pomijam, ale ta jest przecudnej urody. Otóż weszłam w posiadanie pewnego nagrania… Od razu zdementuję wszelkie przyszłe plotki i domysły, jakobym latała z dyktafonem po knajpach i nakłaniała ludzi do zwierzeń na mniej lub bardziej osobiste tematy (chociaż może wtedy nie miałabym dwutygodniowych przestojów, bo tematy zjeżdżałyby z taśmy w tempie jeden dziennie – jak na stronie „Wprostu” w czasie afery taśmowej). Nie. Ja po prostu otrzymałam nagranie fragmentu jednej z sesji Rady Gminy Marcinowice, na którym obecny wójt Jerzy Guzik krzyczy do przewodniczącego rady Zdzisława Grabowskiego, że… „choćby ten się zesrał (sic!), to on i tak będzie dalej wójtem”.

Wójt Guzik jest znanym specjalistą od wywoływania ogólnej wesołości w różnych gremiach, bo mówi, co mu ślina na język przyniesie i nie przejmuje się konsekwencjami. Wali prosto z mostu, bez ogródek, nie udając wcale inteligentniejszego niż jest w rzeczywistości. Czasem wójt wychodzi z urzędu i trafia na przykład do takiej stolicy powiatu, gdzie parę razy wybił się ponad przeciętność. Na przykład wtedy, kiedy na jednej z gospodarczych debat powiedział Leszkowi Balcerowiczowi, że powinno się przywrócić pegeery 😀 Albo wtedy, kiedy chciał nazwać ulicę nazwiskiem żyjącego biznesmena, ponoć dobroczyńcy gminy, co to wesprze i pomoże, a jak radni się nie zgodzili na to imię, to już nie wesprze i nie pomoże, bo wstyd prosić – tak mówi wójt. 

Nie od dzisiaj w gminie Marcinowice mówi się, że wójt nie dopuszcza do siebie myśli, że mógłby przestać być wójtem. Doszły mnie słuchy, że jeśli go nie chcą tam, to czeka na niego Sobótka, Świdnica, a nawet… fotel starosty. Czemu nie? W końcu wójt Guzik – jak niewielu samorządowców (gdzie by tam prezydent Świdnicy mógł przyjąć tyle ludzi co on, wójt małej gminy) – jest dostępny dla mieszkańców, o czym przekonuje nas sam w tym filmiku:

Są jednak i tacy, którzy mówią, że wcale taki dostępny ani fajny nie jest, bo w ciągu niespełna dwóch kadencji zdążył już zrazić do siebie nie tylko sporą część mieszkańców, ale prawie wszystkich radnych. Tych ostatnich do tego stopnia, że na jednej z tegorocznych sesji przewodniczący rady chcąc wójta – mówiąc po ludzku – wqrwić, zapowiedział, że będzie kandydować na wójta. Ponoć nie ma takich zamiarów, więc zaczepka była obliczona tylko na wywołanie owego wqrwa. Bo to wójta czuły punkt. I udało się. Wójt Guzik ponoć zapienił się na maksa, a wąs – jak wynika z relacji naocznych świadków – mu się wydłużył z emocji, i zakrzyknął do całej sali: „Choćby się zesrał, to ja i tak będę dalej wójtem i tak!”.

Nie wierzycie? Posłuchajcie!

PS Ten gwar nie oznacza, że była to przerwa w sesji. To była robocza część obrad 😉

Foto zaczerpnęłam ze strony www.marcinowice.pl