SeksMISJA (i to tak dokładnie pisana) dokonuje się w naszym kraju każdego dnia. W małych dzielnicach wielkich metropolii. Na peryferiach dużych miast. W miastach i miasteczkach. Na wsiach. Dokonuje się drobnymi dłońmi z nienagannym manicurem gdzieś pomiędzy zawiezieniem dzieci do szkoły, na zajęcia pozalekcyjne, do lekarza, na urodziny, pracą na etacie albo prowadzeniem własnego biznesu, zakupami, ugotowaniem obiadu, kosmetyczką i spotkaniem z przyjaciółkami. Dokonuje się zwykle po cichu, w cieniu i najczęściej z jakiejś bardzo realnej potrzeby, które polskie systemy szkolne, opieki społecznej, ochrony zdrowia i wiele innych, konsekwentnie ignorują lub wprost marginalizują.
Kobieca różnica
Od pewnego czasu mam przyjemność prowadzić różne szkolenia, głównie związane z komunikacją i budowaniem wizerunku, dla organizacji pozarządowych. Muszę podkreślić, że jest to przyjemność, bo to zawsze spotkania z ludźmi, z którymi – jak mnie znacie, to wiecie – zawsze mi po drodze. Społecznikami, którzy poświęcają swój wolny i niewolny czas próbując „zrobić różnicę” (ang. to make the difference znaczy spowodować zmianę, być w jakiś sposób ważnym). Czasem po zakończeniu takiego szkolenia nie jestem pewna, kto więcej z niego wyciągnął – uczestnicy, z którymi dzielę się tym, czego się w ciągu życia zawodowego nauczyłam, między innymi dzięki współpracy z organizacjami takimi jak te prowadzone przez nich, czy ja, która pochłaniam na takich spotkaniach takie gigawaty energii, że mogę potem ją dystrybuować na prawo i lewo w ilościach i tempie, o jakich Tauron Dystrybucja może tylko pomarzyć. I to zupełnie za darmo
Moja teza vs. statystyki
Zauważyłam w czasie tych szkoleń, ale też ogólnie w mojej różnorakiej współpracy z organizacjami pozarządowymi, a to już będzie przecież jakieś ćwierć wieku różnej pracy z różnymi organizacjami na różnych płaszczyznach, że dominującą rolę w ich tworzeniu, działaniu i osiąganiu czasem małych, a czasem ogromnych sukcesów, odgrywają kobiety. Dotarło to do mnie, kiedy dzisiaj wracałam z kolejnego szkolenia, tym razem w Legnicy, ale było to tak uderzające, że zanim postawiłam tezę, chciałam sprawdzić statystyki, które… no, przecież nie będę fałszować statystyk dla potwierdzenia własnej tezy, jej nie potwierdziły.
W badaniu Stowarzyszenia Klon/Jawor z 2021 roku czytam: „Proporcja kobiet i mężczyzn w zarządach organizacji jest niemal równa, co nie znaczy, że we wszystkich organizacjach jest zachowany parytet płci. W zarządach 22% organizacji nie ma żadnych kobiet, zaś w 20% stowarzyszeń i fundacji kobiety stanowią cały skład zarządu”[i]. Czytam i… smutna buźka 😉 No bo widzę co innego. Widzę, że to kobiety się szkolą, kobiety chcą się rozwijać, kobiety zakładają coraz to nowe organizacje i nie do końca mi to gra. Dlatego czytam dalej…
Ojoj… czyli kobiecy plaster na państwowe bolączki
Czytam dalej i co widzę: „Kobiety dominują w zarządach organizacji zajmujących się ochroną zdrowia (stanowią średnio 71%), pomocą społeczną (69%), edukacją (63%), kulturą i sztuką (59%), a także rozwojem lokalnym (56%). Za to w mniejszości są w organizacjach działających w obszarze sportu, rekreacji, turystyki i hobby (32%)”[ii].
Nie zamierzam wyciągać z tego pochopnych wniosków. Potrzebne byłoby jakieś szersze badanie, którego nie znalazłam. Ale widać wyraźnie, że obszarami, które z zasady powinny być objęte systemowym działaniem państwa, w sferze pozarządowej zajmują się w większości kobiety. Nie zamierzam tu umniejszać roli mężczyzn. Co więcej, znam wielu wspaniałych pozarządowców płci męskiej. Ale ta moja obserwacja poprowadziła mnie do refleksji, że kobiety częściej reagują na potrzeby, na systemowe luki, na coś, w czym struktury państwowe mają do odrobienia sporą lekcję.
Jak mamusie „ojojują” rany czy wyimaginowane bóle swoich pociech, które się obtłuką, obetrą czy po prostu potrzebują uwagi i zmyślają wymagający „ojojania” powód, tak kobiety w organizacjach pozarządowych we wskazanych wyżej sektorach stanowią plaster na te państwowe bolączki, który jednocześnie zakleja i maskuje trochę luki i niedostatki w tych obszarach.
Pozarządowa Rzeczpospolita Babska
Dzisiaj na szkoleniu poznałam dwie organizacje, które stworzyły ośrodki edukacji. Trzy siostry, Malwinę, Celinę i Ewelinę, z których jedna z powodu rażącej niekompetencji nauczycielki musiała zabrać dziecko z przedszkola, założyły przedszkole, a Kamila, mama dziecka ze schorzeniem słuchu – szkołę i zalążek ośrodka terapii. Poznałam fantastyczną Paulę, która od 13 lat zmaga się ze stwardnieniem rozsianym, i która właśnie pracuje nad powołaniem fundacji mającej przywrócić osoby takie jak ona do społeczeństwa, bo dotyka ich niekiedy natychmiastowe po pojawieniu się diagnozy wykluczenie.
Poznałam też wyjątkową Anię, która przedstawiła się skromnie, a potem okazało się, na ilu polach, w dużej mierze w obszarze ochrony zdrowia, szczególnie wśród osób zmagających się z chorobami nowotworowymi, działa. Poznałam Monikę, która prowadząc prowadzi ośrodek terapii uzależnień i – UWAGA! – ta informacja rozłożyła mnie na łopatki dla DZIECI w wieku 12-17 lat!!!
Z kolei Beata, pedagożka i psychoterapeutka, która od lat pracuje z rodzinami w obszarze pomocy społecznej (m.in. w domach dziecka), a już jest babcią, teraz chce powołać fundację, która będzie wspierać całe rodziny od życia płodowego po pożegnanie z seniorem. A chce to robić, bo już od czasu studiów widzi braki w tym obszarze.
Te wszystkie organizacje powstały, powstają albo powstaną Z POTRZEBY. Takiej, którą w większości mogą i potrafią dostrzec tylko kobiety. To jest Pozarządowa Rzeczpospolita Babska.
Żeby było jasne. Nie jestem ekspertem czy ekspertką (PS nie jestem też aktywistką, mimo że jestem polonistką, która bije się o feminatywy). Ale jestem całkiem niezłą obserwatorką (skromność oczywiście wrodzona ) i detektorem różnych energii. I ta energia, ta moc kobieca, jest dla mnie w tym, co opisałam, takim game changerem – tym elementem, który „robi różnicę”. Te baby, nie tylko te, które poznałam dzisiaj, ale też te z Fundacji Boskie Karkonoskie, Fundacji eRAKobiet, Amazonki ze Zgorzelca, dziewczyny ze wszystkich Warsztatów Terapii Zajęciowej, które poznałam (a poznałam ich wiele) i mnóstwo, mnóstwo innych to jest niesformalizowana w ogóle, ale już istniejąca w szczególe Pozarządowa Rzeczpospolita Babska.
I ona się rozrasta, bo dziś kilkakrotnie padło stwierdzenie, że organizacje się odmładzają. A one odmładzają się kobietami. Jak wynika z cytowanego wyżej raportu Stowarzyszenia Klon/Jawor, „ponadprzeciętny udział kobiet w zarządach [organizacji pozarządowych] widać także w organizacjach działających na rzecz najbliższego sąsiedztwa, a także w tych o najkrótszym stażu działania (do 5 lat)”[iii]. Idzie nowe… babskie państwo pozarządowe!
Wasza seksMISJA- idźcie na wybory! Amen
Na koniec – nie byłabym sobą, gdybym jeszcze nie pogrzebała w badaniach. I znalazłam takie, które przeprowadził dr Piotr Zbieranek z Uniwersytetu Gdańskiego, który wziął pod lupę „Aktywność kobiet w ramach społeczeństwa obywatelskiego w świetle nierówności płciowych”. Badania dotyczyły co prawda aktywnych gdańszczanek, ale bez wahania (i nawet narażając się na zarzuty, że generalizuję) przeniosę je na aktywne warszawianki, krakowianki, świdniczanki, legniczanki i inne aktywne kobiety z mniejszych i większych miejscowości.
Dr. Zbieranek pisze: „Coraz częściej ten obszar [społeczeństwa obywatelskiego, które rekompensuje niedostatki polityków] wypełniają ruchy niesformalizowane i akcje służące rozwiązywaniu konkretnych problemów lokalnych ad hoc”[iv]. Oczywiście, ruchy te inicjują kobiety, próbujące wypełnić jakąś lukę w systemie, którą zauważają, ale też znaleźć jak najszybsze rozwiązanie, a przy okazji znaleźć dla siebie jakieś miejsce w tym systemie.
Zbieranek pisze jeszcze: „Kobiety mają większą orientację wspólnotową, wykazując większą skłonność do współpracy i działania na rzecz innych. Często podejmują wobec tego aktywność w takich obszarach, w których jest ona szczególnie trudna. Trudna nie tylko ze względu na brak motywatorów zewnętrznych dla aktywistek, ale też braku dostępu do zasobów umożliwiających swobodne działanie. Przykładem takiego obszaru działań jest sektor usług opiekuńczych, w którym aktywistki działają na pograniczu pomocy społecznej i służby zdrowia”[iv].
Tak więc idźcie, moje drogie Baby, 16 października na wybory, bo jak widzicie – robimy całkiem solidną, żeby nie powiedzieć ogromną różnicę! Kiedyś było „kobiety na traktory”, a dzisiaj „baby – na wybory”! Amen
Przypisy
- Charycka B., Gumkowska M., Bednarek J., Kondycja organizacji pozarządowych 2021, raport Stowarzyszenia Klon/Jawor, s. 39, online: https://api.ngo.pl/media/get/183259?sid=4103dfc720b949f1a61c65bb587608ef.3058, dostęp: 19.09.2023
- Ibidem.
- Ibidem.
- Zbieranek P., Aktywność kobiet w ramach społeczeństwa obywatelskiego w świetle nierówności płciowych. Wyniki badań aktywnych gdańszczanek, Miscellanea Anthropologica et Sociologica 2020, 21(3): 35–59, online: https://czasopisma.bg.ug.edu.pl/index.php/maes/article/view/6285/5526, dostęp: 19.09.2023
Brak komentarzy