W pisaniu jestem jak Forrest Gump – zawsze jak coś robię, to piszę. Czasem nawet myślę, że pisałam od zawsze, a okres analfabetyzmu był jak niedźwiedzi sen zimowy. Przespałam go w jakiejś norze, potem wstałam, otrzepałam się z liści, znalazłam pióro i zaczęłam pisać 😉
Jak już zaczęłam, to nie mogłam przestać. A po drodze, jak do biegającego Forresta, przyłączali się do mnie inni – koledzy z klasy i… pierwsi czytelnicy – nauczyciele. Bo kiedy poszłam do podstawówki, okazało się, ku mojemu zadowoleniu, że nawet na matmie się pisze, a niektóre zadania wyglądają jak miniopowiadania. A więc pisałam i czytałam, czytałam i pisałam. Dyktanda, rozprawki, wypracowania, eseje, opowiadania i co tam jeszcze mi kazali. I czego nie kazali – też.
Mniej więcej w czasie, gdy Forrest w towarzystwie współbiegaczy przemierzał stan Nevada, a więc czasach mojej nauki w liceum, nadal pisałam. Chciałam być drugim Hemingway’em, ale nie umiem polować i trudno było mi zapuścić brodę. No i umiałam się wtedy wysilić tylko na pamiętniki. Mniej więcej w tym czasie przyszła fascynacja filmem, którą rozwinęłam na studiach. I gdy tajniki X Muzy przestały być dla mnie czarną magią, a stały – jak dla Ingmara Bergmana – magiczną latarnią, nie chciałam robić filmów, tylko… pisać! Byłam przekonana, że po studiach zostanę krytykiem filmowym. Ale jakoś się nie złożyło 😉
Pisałam jednak dalej, tym razem zawodowo. Bo gdy trafiłam do pracy w mediach, okazało się, że pisaniem można nawet zarabiać. A więc przez kolejnych siedemnaście lat – wciąż pisałam, pisałam i pisałam. Artykuły, reportaże i felietony. Zwłaszcza te ostatnie pokochałam prawdziwą dziennikarską miłością. Wciąż piszę – życzenia, listy gratulacyjne, podziękowania, maile i esemesy. Tam gdzie ktoś inny woli zadzwonić, ja wolę napisać. Tak już mam.
Dlatego kiedy odeszłam z regularnej zawodowej pracy w mediach, trudno było mi się rozstać z czymś, co stanowi nieodłączną część mojego życia od zawsze i co – jak zrozumiałam po wielu latach – jest moją prawdziwą pasją. Założyłam więc bloga Pani z Torebką, gdzie każdy temat jest dobry, o ile zmusza do myślenia, wywołuje reakcje, a czasem budzi kontrowersje. I najważniejsze – o ile ma czytelników. Bo przecież nawet ci piszący do szuflady robią to dla kogoś. Gdzieś zawsze jest ten wyimaginowany odbiorca, do którego my, pismaki, chcielibyśmy trafić. Inaczej – po co pisać?
A więc… jest pięknie!

Brak komentarzy

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *