A ja nie mam problemu z deklaracją wiary złożoną przez polskich lekarzy. Czekam jeszcze na takie same deklaracje od szewca (że nie zreperuje mi szpilek, bo od nich siada mi kręgosłup, a on tego nie weźmie na swoje sumienie), krawcowej (że nie uszyje mi sukienki z dekoltem, bo takie eksponowanie swojego ciała jest sprzeczne z jej poglądami), taksówkarza (że nie zawiezie mnie tam, gdzie chcę, bo czytał kiedyś w „WŚ” moje poglądy na temat aborcji i in vitro), hydraulika (że nie przepcha rury w moim mieszkaniu, bo mu się to kojarzy ze zdradą innych rur w innych mieszkaniach) itd.
Media się emocjonują, ale właściwie po co? Ci lekarze strzelili sobie właśnie samobója, pozbawiając się pacjentów, którzy poszukają teraz innych lekarzy.
Bo choć nikt w Kościele katolickim nie jest w stanie jeszcze tego przyznać – większość wiernych, w przeciwieństwie do Kościoła, ewoluowała przez dziesięciolecia, a zwłaszcza 25 lat wolnej Polski, w kierunku katolicyzmu liberalnego. To nie znaczy, że nie wierzą w Boga. To znaczy, że po prostu żyją tu i teraz i mimo że mają w pamięci przykazania, żyją zgodnie z własną wolą – wolną, bo taką dał im Bóg. Ich prawo, ich wybór, a jeśli wierzą, to wiedzą, jakich mogą się spodziewać konsekwencji.
Ta deklaracja, wbrew pozorom, to pozytywne wydarzenie. Jest szansa, że wreszcie skończy się udawanie. Wierni – jak choćby nasi bracia Żydzi – podzielą się na ortodoksów i liberałów. Wszyscy będą wiedzieć, kto jest kim. Ortodoksi pójdą do ortodoksyjnych lekarzy, a liberałowie do liberalnych albo niezaangażowanych religijnie. Wszystko będzie jasne i klarowne, a my przestaniemy wreszcie udawać, że Polska to jest kraj katolicki. Bo nie jest. Koniec pokazówy. Statystyki to nie wszystko. W niedziele w kościołach widać, jak jest naprawdę.
Na koniec wracając jeszcze do lekarzy – cieszy, że są jeszcze tacy, którzy podchodzą do swojej pracy wyłącznie ideowo. Ostatnio byłam z mamą u jednego pana doktora w przychodni, której większość pacjentów to seniorzy – byle jaki garnitur, przydeptane mokasyny, wiek bliżej nieokreślony. Widać, że kokosów na swojej profesji nie zbija. Nie to, co w mojej przychodni, gdzie każdy, włącznie z personelem, i pachnie, i wygląda. Są więc w Polsce – jak widać także po deklaracji – lekarze ideowcy. Tyle że idea im się chyba pomyliła albo nie tę rękę podnieśli składając przysięgę Hipokratesa. Ale czy to nasz problem? Mnie się wydaje, że bardziej ich. Bo ta ich deklaracja działać będzie mniej więcej tak, jak ja bym poszła do kosmetyczki i zażyczyła sobie depilacji, a ona powiedziałaby: „Nie, nie zrobię tego. Przez całe wieki kobiety się nie depilowały i żyły”. Co bym zrobiła? Zmieniła kosmetyczkę. Proste? Swoją drogą, ciekawe, ile gabinetów zamknie się po tej deklaracji, a ilu lekarzy zmieni decyzję będąc przyduszonymi przez ZUS, fiskusa itd. itp. 😉