Zauważyłam, że niezwykle chętnie czytacie moje „refleksje samorządowe” 🙂 Nie ma sprawy – takie też jeszcze będą. Zwłaszcza że wieści z magistratu docierają coraz ciekawsze 😉 Ale dzisiaj krótko, w niedzielnym, kończącym weekend wpisie, chcę Was do czegoś zachęcić…
Zostały nam dwa tygodnie do końca roku. 31 grudnia w mniej lub bardziej szampańskich nastrojach powitamy nowy, 2015 rok. Moja dobra koleżanka, pasjonatka numerologii, wyliczyła mi, że wtedy będę w tzw. trójce – trzeci etap z dziewięciu lat, które ponoć każdy z nas cyklicznie przechodzi. Choć nie jestem skłonna wierzyć w takie rzeczy, to jednak teoretycznie to by się zgadzało. Na pewno bardziej niż biblijna teoria o siedmiu latach tłustych i siedmiu latach chudych 😉 W dziewiątce, która ponoć kończy pewien etap, umarł mój mąż, w jedynce był rok zmian i rozglądania się w nowej rzeczywistości, moja obecna, kończąca się dwójka – to zdecydowanie rok ogromnych zmian, nowych wyzwań i wielkich przełomów. Co czeka mnie w trójce?… Całkiem nowe życie?… Tego nie wiem, ale wiem, że są jeszcze dwa tygodnie, żebym mogła, jak w biznesie, „zamknąć rok”, tak abym w nowy mogła wejść z czystym kontem.
I do tego chcę Was zachęcić. Mamy wszyscy dwa tygodnie na to, żeby uporządkować wiele spraw. Coś naprawić, coś wybaczyć, coś zmienić… Coś zamknąć albo przeciwnie – otworzyć coś, co ciągle odwlekaliśmy. To jeszcze czas, by się zakochać, odkochać, urodzić na nowo, z nową energią wejść w nowy rok. A jeśli jeszcze uważacie, że nie czas, to jest to chociaż czas na to, aby zacząć intensywnie o tym myśleć. Nie jestem zwolenniczką cezur. Lata mijają, a życie i tak swoje. Jednak kiedy pomyślę o tych numerkach, które mi Alicja wyliczyła, to faktycznie – się nie chce w to wierzyć, a jednak się to zgadza 😉 Nie tylko u mnie.
Pomyślcie sobie, że – parafrazując tytuł jakiegoś filmu z hollywoodzką parą Sandrą Bullock i Hugh Grantem – macie dwa tygodnie na… życie. Że to właśnie teraz je dookreślacie, kształtujecie, tworzycie własny pakiet startowy w nowy, w gruncie rzeczy całkowicie nieznany rok, ale jednak Wasz kolejny. Jaki on będzie? Uwierzycie, że to zależy tylko od Was? Pewnie nie. Ja też mam z tym problem. A jednak… to prawda. Cokolwiek postanowi za nas Bóg, los czy jakakolwiek numerologia – to przecież my dokonujemy wyborów. Prawda?
Brak komentarzy