Jak polityka mistrza w ringu znokautowała

Dorota Wellman: – Co w Europarlamencie zrobisz dla kobiet?

Tomasz Adamek: – Stawiam na przemysł.

Dorota Wellman: – Przemysł, kościół, kościół, przemysł… Ale co dla kobiet zrobisz?

Tomasz Adamek: – Mój program jest jasny: będę bronił przemysłu, będę bronił Boga i będę bronił rodziny.

RATUNKU! Tomasz Adamek znokautował mnie dziś kilkakrotnie. I choć tak naprawdę to on został znokautowany przez Dorotę Wellman i Marcina Prokopa w „Dzień dobry TVN”, to jednak ja jako widz leżałam na deskach wielokrotnie. Znokautowana, ogłuszona i próbująca bezskutecznie wstać przed ostatecznym ciosem.

Kiedy mój tata, któremu lubiłam towarzyszyć, gdy oglądał wydarzenia sportowe, bo zawsze mi – jak komentator – tłumaczył, co się dzieje, oglądał boks, nie mogłam, mimo jego komentarzy, zrozumieć, czemu jeden facet (wtedy jeszcze kobiet bijących się w TV nie pokazywali) tłucze drugiego do krwi, a ludzie biją mu brawa. Byłam też pewna, że jak się tyle razy po łbie dostanie, to nie ma szans, żeby się w nim klepki nie poprzestawiały. Dziś mam tę pewność w stu procentach.

Adamek nigdy nie należał do mistrzów elokwencji. Słuchanie jego wypowiedzi w mediach było dla mnie jak słuchanie skrzypienia kredy na szkolnej tablicy. Męczyłam się potwornie próbując zrozumieć sens i czekając, aż skończy. Dziś było jeszcze gorzej. Dziś czułam się jakbym słuchała człowieka, który przeszedł nieodwracalne pranie (nomen omen) mózgu. Człowieka, którego inny człowiek sprał tak porządnie, że stracił wszelkie instynkty, na czele z instynktem samozachowawczym.

Miny Wellman i Prokopa, ich nieustająca konsternacja i zażenowanie, a momentami wręcz zniecierpliwienie podczas rozmowy z Adamkiem mówią wiele. Sama się niecierpliwiłam – kiedy się to skończy, kiedy facet powie coś, co doprowadzi do wybuchu, kiedy wyprowadzi jakiegoś lewego czy prawego sierpowego, wreszcie kiedy zada cios… Ale nie doczekałam się. Ciągle tylko garda, garda, garda. Na koniec leżał na deskach, zapewne myśląc o tym, że broni Boga i kościoła.

Zapytany przez Prokopa o to, czy nie boi się, że zostanie marionetką w rękach polityków, zaprzeczył. A przecież już nią jest! Bo po co komitetom wyborczym tzw. twarze? Adamek nie ma pojęcia, czym zajmuje się Parlament Europejski, jeśli opowiada, że będzie bronił przemysłu, Boga i rodziny. Tak jak nie mieli pojęcia o podstawach Otylia Jędrzejczak i Maciej Żurawski, którzy w rozmowie z dziennikarzem TVN w którymś momencie już nawet nie kryli niewiedzy. Tak jak nie wiedzą nic na ten temat inni, którzy na listach znajdują się po to, by „zbierać głosy”? Bo to chyba jasne, że są tam tylko po to. I chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości, chociaż…

…dzisiaj, gdy oglądałam rozmowę z Adamkiem, ja zaczęłam mieć.  Bo wygląda na to, że porządne (s)pranie mózgu może tak poprzestawiać klepki, że i chłop uwierzy, że będzie z niego król. A wiara potrafi czynić cuda…

A więc może Adamek „ocali” polski przemysł? Może zasiadając w Europarlamencie uratuje Boga? Może zrobi jeszcze wiele dobrego, jeśli do tego gremium się dostanie. Pewne (i smutne) jest jedno – nie ocali siebie. Już nigdy nie będzie tym samym Tomaszem Adamkiem, którego z trudem słuchałam, ale słuchałam, bo był „miszczem”. Teraz jest już tylko maszynką do zbierania głosów 😉 I aż przykro pomyśleć, że ten ruch to będzie nokaut…