Poczta Polska. Państwo w państwie. Panie w okienkach rządzą naszym czasem, zajmując go tyle, że gdyby ktoś pokusił się o jakieś obliczenia, pewnie można by liczyć w dniach, jeśli nie w tygodniach. Nie ma chyba osoby, która by na poczcie nie musiała odstać swego w celach odebrania lub nadania takiej czy innej przesyłki. Stoję czasem i ja.
Stałam tak też ostatnio. Musiałam wysłać polecony, a w środku – pismo z moim podpisem, więc nie było opcji na jakiegoś maila czy nawet nowość PP zwaną envelo, z której mogłabym się już doktoryzować, bowiem stojąc w kolejce chyba z godzinę, po przejrzeniu już wszystkich maili i fejsbuków oraz poczytaniu paru tekstów na różnych portalach, nie miałam już nic innego do roboty, jak studiować tajniki envelo na reklamie wystawionej tuż obok. Materiał powtórzyłam, równie przymusowo, następnego dnia w pobliskim Dzierżoniowie, więc o envelo i innych usługach pocztowych wiem wszystko.
I tak dzień po dniu, wśród mniej i bardziej regularnych stuków pieczątek oraz kliknięć w klawiaturkę i myszkę, przenosiłam się w wyobraźni w czasie do mojego dzieciństwa, kiedy to tato czasem odbierał rentę na osiedlowej poczcie, bo nie było nikogo w domu, gdy przychodził listonosz. I dotarło do mnie, że od tamtego czasu w miejscu takim jak poczta nie zmieniło się nic poza wizerunkiem. A ostatnio to jest nawet gorzej niż było, bo np. w Świdnicy na poczcie głównej ktoś inteligentny zadecydował, że do wszystkich okienek będzie obowiązywała… jedna kolejka!
I być może czas oczekiwania jest podobny jak był (trudno to ocenić po jednej wizycie), ale na pewno psychologicznie to działa na klientów dołująco. Inaczej bowiem patrzy się na kilka mniejszych kolejek do kilku okienek, a inaczej na długi ogonek ludzi wciągniętych w tryby najbardziej zbiurokratyzowanego urzędu w tym kraju, z twarzami smutnymi, pełnymi rezygnacji, bo bez odstania odpowiedniego czasu w kolejce w tym miejscu nie załatwi się nic a nic.
Od wielu już lat zgłębiam tajemnicę Poczty Polskiej i nie potrafię zrozumieć, jak to możliwe, żeby w firmie, która zatrudnia ponad 80 tysięcy ludzi, nie można było wprowadzić systemu usprawniającego ich pracę. Przeciwnie – odkąd poczta się skomputeryzowała, na odbiór czy nadanie przesyłki trzeba nam czekać jeszcze dłużej niż kiedyś, bo wklepywanie wszystkich danych znacząco wydłuża ten proces. Ciekawa jestem, czy doczekam dnia, kiedy załatwię coś na poczcie szybko. Ale z biegiem lat nadzieję na to mam coraz mniejszą. Za to już wiem, dlaczego listonosz zawsze dzwoni dwa razy (i bez podtekstów mi tu 😉 ) Dzwoni tak, bo na poczcie wszystko musi trwać dwa razy dłużej 😀
Brak komentarzy