„Nie zależy mi na tym, by zostać najbogatszym człowiekiem na cmentarzu. Pójść spać, mogąc powiedzieć, że zrobiło się coś cudownego – to jest dla mnie ważne” – powiedział Steve Jobs. To dobry kierunek. Tak bogata jak Jobs już na pewno nie będę, ale niepotrzebne mi to, bo chodzę spać mogąc powiedzieć, że robię coś cudownego, dobrego, pełnego i że kiedy ja pewnego dnia spocznę na cmentarzu, łza zakręci się w niejednym oku.
Dla mnie koniec roku to czas refleksji. Symboliczna chwila na pewne podsumowania, wyznaczana nam przez kalendarz i bardzo potrzebna, choć niewielu z nas z tego umiejętnie korzysta. Nie podsumowuję roku, ale właściwie kilka ostatnich lat, w których punktem początkowym była śmierć mojego męża. Od tamtej pory jestem w ciągłej zmianie. Zmieniłam pracę, otoczenie, podejście do życia i samo życie. Zmieniło się w zasadzie wszystko wokół mnie i sporo we mnie, co moi stali czytelnicy, jeszcze z czasów felietonów w „Wiadomościach Świdnickich”, na pewno zauważyli. Piszę dużo i często, nie tylko tutaj, więc pozwólcie, że po kolejnym bardzo intensywnym roku od pisania odpocznę, a podsumowanie zrobię w formie fotopostu.
A było to tak… 😉
Mój rok zaczęłam od wielkiego skoku… w nową rzeczywistość. Podczas gdy ja przez dwa miesiące siedziałam na głowie mojej przyjaciółce, w moim domu odbywał się latami oczekiwany REMONT!
Pobojowisko w przedpokoju wkrótce miało zamienić się w galerię prac moich przyjaciół fotografów…
A ja marzyłam o swojej własnej sypialni…
…która się właśnie budowała i…
JEST!
W międzyczasie nie próżnowałam. Na początku lutego ukazał się magazyn „Forbes”, a w nim Diamenty Roku z moimi dwoma artykułami.
Tymczasem ja… stawiałam pierwsze ślizgi narciarskie…
…oraz zaczęłam rok podróży. Kraków i wystawa brzydkich, smutnych ludzi autorstwa Olgi Boznańskiej 😉
I Łódź, a tutaj – nocne rozmowy z Julkiem Tuwimem na romantycznej ławeczce, pożeranie hamburgerów w Spółdzielni, wizyta na wystawie mojego francuskiego kolegi Jeana Marca Carracci 🙂
Bawiłam się szampańsko aż do przeprowadzki. Ostatki w stylu ABBA to było coś 😉
A po długo wyczekiwanym powrocie do wyremontowanego mieszkania… Nasza pisanka – choć wyjątkowa, coś smutna, zwiastowała złe nowiny… Pożar w budynku, wymiana instalacji, brak ogrzewania, Ola w szpitalu tuż przed Wielkanocą… Bywa i tak.
Ale jak po każdej burzy, na niebie pojawia się tęcza, tak i u nas pojawiła się nie tylko tęcza…
…ale i wiosna… która właściwie trwała jeszcze do przedwczoraj 😉
A w ślad za nią – wycieczki rowerowe i dawno odkładana wizyta w wojsławickim Arboretum.
A potem już było tylko lepiej. Od czerwca na stałe pracuję dla Resibo, gdzie nie brakuje pozytywnych wrażeń i emocji. I niby niektóre z nich już znam, ale teraz jakby od trochę innej strony. Czerwiec to Festiwal Reżyserii Filmowej – już nie w Świdnicy, ale w Jeleniej Górze. A tam… Sonia Bohosiewicz uczyła nas, jak się robi selfie 😉
Artur Żmijewski uznał mnie za świetną kandydatkę do… wiązania mu muchy, co kontynuowałam także podczas Festiwalu Aktorstwa Filmowego we Wrocławiu…
…a Anna Samusionek – do wiązania naszyjnika (i suszenia poplamionej sukienki) 😀
Stamtąd też pochodzi moje PHOTO OF THE YEAR – z Arturem Żmijewskim i zawiązaną przeze mnie muchą 😀
42. urodziny (to już?! :D) świętowałam szampańsko w doborowym towarzystwie moich przyjaciółek Ani i Ewy w miejscowości o bardzo pozytywnej nazwie – Uciechów. No i oczywiście na świetnych imprezach we Wrocławiu, które przeciągnęły się na większość letnich weekendów 😉
…oraz próbując swoich sił jako Marylin. Słabo mi wyszło haha 😉
Latem, jak co roku, powróciłam do Niesulic, żeby przekonać się, jak wygląda świat naprawdę totalnie unplugged i zrozumieć, jak fajnie się oderwać od elektryki, elektroniki i przeżyć ciekawą przygodę 😉
A po lecie… dzięki świetnej, mega pozytywnej trenerce Sonii Rozumkiewicz z Energia Fitness Club zakochałam się w tabacie 🙂
Powróciłam też na trochę do życia publicznego. Robiąc na scenie podczas jakiejś babskiej imprezy wywiad z Kasią Mrzygłocką, moją byłą szefową…
…i prowadząc I Ogólnopolską Galę Plebiscytu Gospodarczego Kobiece Twarze.
W międzyczasie obtłuczonym przez jakiegoś tępaka samochodem zrobiłam z Resibo parę tysięcy kilometrów po Polsce, na nowo odkrywając po 15 latach Warszawę i poznając się nieśmiało z Zakopanem 😉
Przedświąteczny nastrój budowałam zewnętrznie we Wrocławiu podczas Jarmarku Bożonarodzeniowego… A wewnętrznie – jak co roku od trzech lat, podczas akcji charytatywnej „Podziel się”, którą prowadzimy wspólnie z Robertem Korólczykiem i przyjaciółmi <3
No i taki to był ten mój mijający, pełen zmian, wrażeń, pozytywnych emocji, czasem też kłopotów, jak u każdego, spełnionych marzeń i mnóstwa małych i większych cudów, rok.
Na ten nowy, nadchodzący, życzę Wam, abyście nie szukali szczęścia, bo ono znajdzie Was samo. Abyście każdego dnia budzili się i zasypiali z uśmiechem.
Życzę wyzwań tak wielkich, jakie tylko zdołacie udźwignąć, i kłopotów tak małych, że wystarczy je strzepnąć jak kurz, by zniknęły.
Życzę zdrowia, bo bez niego wszystko staje się trudniejsze. I przyjaciół wokół, na których możecie liczyć o każdej porze dnia i nocy. Są bezcenni.
I na koniec życzę Wam (I SOBIE) miłości. Takiej prawdziwej, która zwycięża wszystko. Niech kwitnie, niech Was uskrzydla, niech daje siłę do codziennych zmagań. I niech trwa.
Szczęśliwego Nowego Roku!
Skomentuj