„Wake up to reality” – śpiewał Frank Sinatra w „I’ve got you under my skin”. Cóż, czasem trzeba. Dwa tygodnie w Mieście Dzieci, a potem weekend w Niesulicach mogą skutecznie od rzeczywistości oderwać, ale… czas się obudzić. Tylko czy na pewno? Czy do końca? Czy nie można sprawić, żeby życie zawsze było przygodą pełną tak przyjemnych doświadczeń, jak te moje ostatnie? Jaka jest Wasza odpowiedź?…
Większość ludzi w dzisiejszych czasach żyje jak roboty zaprogramowane na tryb praca-dom z perspektywą urlopu raz do roku. Świetnie! Wiedzą, co będą robić jutro, pojutrze, za tydzień, miesiąc, rok, za dziesięć, pięćdziesiąt lat – TO SAMO! Ale czy na tym polega życie? Ostatnie miesiące przekonały mnie, że w życiu nie ma nic piękniejszego niż:
a) niepewność jutra, bo żyjesz dniem dzisiejszym, tak jakby jutra miało nie być,
b) ryzyko, bo czujesz, że żyjesz,
c) uśmiech i zadowolenie z życia, bo innych to strasznie wqrwia,
d) zero planowania, bo co po nim, jeśli w drodze nad morze będziesz miał wypadek? Albo rano się nie obudzisz? Albo nie obudzi się ktoś z Twoich bliskich?*
Pewnie można by wymieniać więcej, ale tak naprawdę każdy sam powinien sobie budować listę rzeczy najpiękniejszych na świecie. Dla jednych to będzie mąż wracający do domu i wychwalający ugotowany właśnie obiad, a potem rozwalający się z brzuchem w fotelu i oglądający TV. Dla innych – żona, która ten obiad ugotowała i poda. Dla jeszcze innych – gromadka dzieci albo przeciwnie – ich brak. Są tacy, którzy będą cieszyć się wczasami pod namiotem w spartańskich niesulickich warunkach i tacy, których uszczęśliwi tylko kilkugwiazdkowy hotel i all inclusive gdzieś w świecie. Są i tacy, których cieszy wszystko, co powinno. I ja zaliczam się właśnie do tych ostatnich.
[embedyt]http://www.youtube.com/watch?v=_XCVnV5CGh0[/embedyt]
Dziś na moim ulubionym portalu natemat.pl znalazłam zakamuflowaną (jak zwykle tam) reklamę T-shirtów z zabawnymi napisami dostępnych na (teraz to moja reklama) www.koszulkowo.pl. Jeden z nich szczególnie przypadł mi do gustu: „UWAGA! Zadowolony człowiek”. I tu kolejna sentencja, którą przypomniał mi ostatnio ktoś bardzo mądry – w sieci lata taki mem „Nic tak nie wkurza ludzi jak szczęście innych” (albo coś w tym stylu, bo nie mogę znaleźć, a czasu mi szkoda, bo życie ucieka ;))
Zresztą, pozostając – tak jak we wstępie – w muzycznych klimatach, warto przypomnieć prostą piosenkę Bobby McFerrina (skądinąd bardzo utalentowanego jazzmana) „Don’t worry, be happy”. Prostą, bo to przecież proste? Prawda? Czy nie? Dla mnie czasem nie bardzo, ale na pewno bardzo, bardzo się staram. I zalecam innym, bo… jutra może nie być. Po prostu.
[embedyt]http://www.youtube.com/watch?v=d-diB65scQU[/embedyt]
Aaaa, zapomniałabym o jeszcze jednej piosence mówiącej dokładnie to samo, ale już rodzimej, polskiej (żeby nie było, że promuję tylko obcą kulturę haha ;))
[embedyt]http://www.youtube.com/watch?v=oG6pEolAKm8[/embedyt]
*W tym miejscu musiałam dać gwiazdkę, bo oczywiście jakieś plany powinny być. Tyle że my nie powinniśmy się do nich przywiązywać