Fotoszopka

czwartek, 11 września, 2014 0 0

Wiem, że już pisałam o zmianie przedwyborczego wizerunku, ale dziś, widząc przypadkiem reklamę wyborczą kandydatki SLD na prezydenta Świdnicy, nie mogę się powstrzymać, żeby zrobić to raz jeszcze. I tu mniej więcej następuje coś takiego: &*&%%#*()))*%%#$@$%, czyli garść niecenzuralnych słów mających wyrazić mój szok po obejrzeniu tego zjawiska.

Reklama, jak reklama. Ani lepsza, ani gorsza od tych, które będziemy już wkrótce oglądać na każdym billboardzie, słupie, latarni, pod nią i gdzie się tylko da coś przykleić.

Ale foto… mistrzowska prezentacja możliwości Photoshopa, o, przepraszam – fotoszopa, fotoszopki znaczy…

Już zdarzało nam się oglądać na okładce „Twojego Stylu” Grażynę Torbicką, tak wyfotoszopowaną, że aż nierozpoznawalną i każdy, przepraszam, każda zastanawiała się „who’s that girl”. Zdarzało się oglądać aktorki plus size tak szczupłe, że aż mnie, osóbkę w rozmiarze 34, zazdrość brała na maksa. No, ale… przecież ta pani kandydatka nie jest Grażyną Torbicką ani aktorką, choć plus size, owszem, jest. A jednak… mistrz fotoszopki postarał się na maksa i teraz mamy wyzierającą z potencjalnego billboardu czy plakatu albo ulotki panią, która nijak się ma do szarej rzeczywistości.

sld

Uwodzicielskie spojrzenie, czerwień ust, rozwiane włosy, atrakcyjna biżuteria… Wszystko to na co dzień nie istnieje.

Skąd więc taka… egzotyczna wręcz… focia do wyborczej reklamy? Być może ma nam to pokazać, jak będzie wyglądać przyszła pani prezydent – „Wybierzcie mnie, a zmienię się w Jacqueline Kennedy vel Jackie Onassis, Marylin Monroe i Julię Roberts razem wzięte”. Tylko chyba nie o to chodzi w tym wszystkim.

W wyborach chodzi o „jestem, jaki jestem, ale mam do zaoferowania to i to”. Nie będę piękny, ale będę skuteczny. Nie pomaluję sobie ust na czerwono, ale zadbam o Was, świdniczanie. Nie będę udawał kogoś, kim na co dzień kompletnie nie jestem, bo nigdy o to nie dbałem, ale będę Was słuchał i wspólnie z Wami zaspokajał Wasze potrzeby.

W poprzedniej kampanii wyborczej objawił nam się nowy wizerunek Wojciecha Murdzka. Tyle że był identyczny tak na plakatach, billboardach i ulotkach, jak i na żywo. Fotoszopka nie miała tu nic do roboty, bo kandydat po prostu poszedł do dobrego fryzjera i kupił odpowiedni garnitur i krawat. Pisałam na ten temat felieton jeszcze pracując w „Wiadomościach Świdnickich”. Być może ktoś opacznie zrozumiał moje sugestie i wierzy, że wystarczy parę kliknięć myszką, żeby pokazać swoją nową jakość.

Obawiam się, że nie tędy droga.

I teraz, jak o tym myślę, to sama się zastanawiam, czy nie kandydować na prezydenta (skoro już ich tylu, to jeden więcej nie robi różnicy haha :D). Bo tak – samorząd znam od podszewki. Głupia nie jestem, znaczy nawet i magistra zdobyłam (co w sumie nie jest żadnym wyczynem, ale dobrze wygląda w CV). No i fotoszopka nie byłaby mi potrzebna podczas produkcji zdjęć do ulotek, a jak widzę – wygląd ma znaczenie 😀

Ktoś by na mnie zagłosował? Hahaha 😀

Prusakolep czy Atari, czyli kandydacie, Twój wyborca nie jest głupi

poniedziałek, 12 maja, 2014 0 0

Patrząc na to, jak lokalni kandydaci do tych i owych politycznych gremiów zabierają się za swoje kampanie wyborcze, widząc tę powtarzalność, przewidywalność, sztampowość, często także bylejakość, czuję smutek. A nawet jest mi przykro… Dlaczego?

Bo mają mnie jako wyborcę za głupka! Ale to jeszcze pół biedy, że mnie, bo ja jestem tzw. wyborcą świadomym, który potrafi oddzielić ziarno od plew, który potrafi czytać programy i zauważyć fałszywe ruchy kandydatów i wybierze świadomie. Gorzej – że za głupków mają tych, którzy tego nie potrafią, którzy idą głosować za impulsem albo dlatego, że „tak trzeba”. Bo to jawne lekceważenie własnego elektoratu.

A jak się ono objawia? Cóż objawy (czyt. metody na wyborcę) są różne (kolejność dowolna)…

Na ducha

Z reklam wyborczych, tych wiszących, jak banery czy billboardy albo plakaty, politycy w swych gigantycznie powiększonych gabarytach straszą nas. Wiem, że często schemat, kolorystykę itd. narzuca partia, ale czy to znaczy, że jak wyjeżdżam z parkingu jednego ze świdnickich supermarketów, to muszę zawsze podskoczyć ze strachu przed źle wyretuszowanym w Photoshopie zdjęciem jednej z kandydatek?

Na myśliwego

Umieszczanie reklam w tak dziwnych miejscach, że mam obawy, czy za chwilę idąc po jogurt nie wyskoczą na mnie z otwartej lodówki. Jedna z lokalnych kandydatek – dla pewności, że „wisi wszędzie”, umieszcza na swoim profilu na Facebooku (a właściwie pewnie jej sztab) słitfocie wszystkich wywieszonych banerów i billboardów. Na płocie takim, na płocie siakim, na tym czy innym walącym się budynku. Swoją drogą, te płotowo-ruinowe reklamy są doprawdy żenujące – bo reklama to czy już antyreklama mówiąca o tym, że kandydata nie stać na porządne miejsce i jakość?

Na listonosza

Otwieracie skrzynkę pocztową i wysypują się ulotki, z których tylko czekać jak wyskoczą i będą jak osioł ze „Shreka” podskakiwać i odważnie krzyczeć: „Ja wiem, ja, ja, wybierz mnie, mnie wybierz!” (Choć niektórzy wyglądają na zdjęciach raczej jak tenże sam osioł mówiący: „Niech mnie ktoś przytuli”).

Na (znaną) twarz

Wieszanie się na szyjach znanych twarzy ze swoich partii i dreptanie z nimi po mieście w celu pokazania wielkiej zażyłości, która najczęściej rozpoczęła się kilkanaście minut wcześniej, gdy owa znana twarz pojawiła się w danym mieście. Największym hitem w tej kategorii była wizyta Grzegorza Schetyny, który cztery lata temu, w ramach wsparcia świdnickich kandydatów PO w wyborach samorządowych, spędził w mieście 9 minut!

Na media

To moja „ulubiona” metoda, zresztą powiązana z tą „twarzową”. Organizuje się konferencję prasową z byle powodu (hitem tegorocznym był powrót jednego z radnych i zapewne przyszłych kandydatów z Majdanu i dzielenie się wrażeniami), zaprasza media, które zwykle przychodzą (oby rosła liczba tych, które zlewają takie zaproszenia) i udostępnianie zamieszczanych na portalach relacji, a zarazem korzystanie za darmo z wypracowanego przez media kanału dotarcia do potencjalnego wyborcy.

Na żebraka

(Mogłabym ją też nazwać „Na Świadka Jehowy”, ale znam kilku i szanuję, więc nie zrobię tego) Metoda ta polega po prostu na łażeniu od drzwi do drzwi, pukaniu, przedstawianiu się, zostawianiu ulotek, wizytówek i proszeniu „o poparcie”. Słyszałam o takim jednym świdnickim polityku, co onegdaj z krzyżem od drzwi do drzwi pukał. Jest też inny odłam tej metody (opatentowany przez najdłuższego stażem świdnickiego radnego), który objawia się łażeniem od przystanku do przystanku i jeżdżeniem autobusami.

Na stronę internetową

Większość polityków startując zakłada stronę internetową. Bo – pewnie im tak podpowiadają – internet to podstawa. Jasne, że podstawa – tyle że ta podstawa powinna istnieć od dawna, być stale aktualizowana i mieć stałych oraz przybywających czytelników. A aktualizacja to akurat najsłabsza strona większości polityków. Robią stronę i ją… mają. Pytanie – po co?

Na Facebooka

To najnowsza metoda, przez większość polityków opanowana na poziomie przedszkolnym, tzn. umieją się przedstawić, powiedzieć, ile mają lat, gdzie mieszkają i czym się zajmują… Aha, no i jeszcze zamieszczać słitfocie… Rzadko który z nich potrafi zrobić coś więcej, co pomaga w promocji. Ale nie jestem od podpowiadania. Wystarczy mi, że moja tablica jest spamowana nieumiejętnie dozowanymi postami zamieszczanymi polityków i polityczek. Pewnie mogłabym ich wyłączyć z grona znajomych, ale… jeszcze nie jestem do tego gotowa. Wszystko jednak jest na dobrej drodze 😉

PODSUMOWANIE

Tutaj to chyba tylko mi przychodzi do głowy prośba: zaskoczcie mnie, Panie i Panowie politycy! Zaskoczcie nas, wyborców! Zrozumcie wreszcie, że gdyby reklama Prusakolepu (z nośnym hasłem „do nabycia na terenie całego kraju”) przynosiła wyniki, to nadal leciałaby w paśmie reklamowym każdego kanału, a gdyby chłop z kozą w reklamie Atari nadal budził wiarygodność, to być może Atari byłoby dziś większym potentatem niż Apple 😉 Słowem, Panie i Panowie, wyjdźcie z zaścianka. Także świdniczanie to już Europejczycy. Może jeszcze nie wszyscy, ale coraz nas więcej…