
Wiem, że już pisałam o zmianie przedwyborczego wizerunku, ale dziś, widząc przypadkiem reklamę wyborczą kandydatki SLD na prezydenta Świdnicy, nie mogę się powstrzymać, żeby zrobić to raz jeszcze. I tu mniej więcej następuje coś takiego: &*&%%#*()))*%%#$@$%, czyli garść niecenzuralnych słów mających wyrazić mój szok po obejrzeniu tego zjawiska.
Reklama, jak reklama. Ani lepsza, ani gorsza od tych, które będziemy już wkrótce oglądać na każdym billboardzie, słupie, latarni, pod nią i gdzie się tylko da coś przykleić.
Ale foto… mistrzowska prezentacja możliwości Photoshopa, o, przepraszam – fotoszopa, fotoszopki znaczy…
Już zdarzało nam się oglądać na okładce „Twojego Stylu” Grażynę Torbicką, tak wyfotoszopowaną, że aż nierozpoznawalną i każdy, przepraszam, każda zastanawiała się „who’s that girl”. Zdarzało się oglądać aktorki plus size tak szczupłe, że aż mnie, osóbkę w rozmiarze 34, zazdrość brała na maksa. No, ale… przecież ta pani kandydatka nie jest Grażyną Torbicką ani aktorką, choć plus size, owszem, jest. A jednak… mistrz fotoszopki postarał się na maksa i teraz mamy wyzierającą z potencjalnego billboardu czy plakatu albo ulotki panią, która nijak się ma do szarej rzeczywistości.
Uwodzicielskie spojrzenie, czerwień ust, rozwiane włosy, atrakcyjna biżuteria… Wszystko to na co dzień nie istnieje.
Skąd więc taka… egzotyczna wręcz… focia do wyborczej reklamy? Być może ma nam to pokazać, jak będzie wyglądać przyszła pani prezydent – „Wybierzcie mnie, a zmienię się w Jacqueline Kennedy vel Jackie Onassis, Marylin Monroe i Julię Roberts razem wzięte”. Tylko chyba nie o to chodzi w tym wszystkim.
W wyborach chodzi o „jestem, jaki jestem, ale mam do zaoferowania to i to”. Nie będę piękny, ale będę skuteczny. Nie pomaluję sobie ust na czerwono, ale zadbam o Was, świdniczanie. Nie będę udawał kogoś, kim na co dzień kompletnie nie jestem, bo nigdy o to nie dbałem, ale będę Was słuchał i wspólnie z Wami zaspokajał Wasze potrzeby.
W poprzedniej kampanii wyborczej objawił nam się nowy wizerunek Wojciecha Murdzka. Tyle że był identyczny tak na plakatach, billboardach i ulotkach, jak i na żywo. Fotoszopka nie miała tu nic do roboty, bo kandydat po prostu poszedł do dobrego fryzjera i kupił odpowiedni garnitur i krawat. Pisałam na ten temat felieton jeszcze pracując w „Wiadomościach Świdnickich”. Być może ktoś opacznie zrozumiał moje sugestie i wierzy, że wystarczy parę kliknięć myszką, żeby pokazać swoją nową jakość.
Obawiam się, że nie tędy droga.
I teraz, jak o tym myślę, to sama się zastanawiam, czy nie kandydować na prezydenta (skoro już ich tylu, to jeden więcej nie robi różnicy haha :D). Bo tak – samorząd znam od podszewki. Głupia nie jestem, znaczy nawet i magistra zdobyłam (co w sumie nie jest żadnym wyczynem, ale dobrze wygląda w CV). No i fotoszopka nie byłaby mi potrzebna podczas produkcji zdjęć do ulotek, a jak widzę – wygląd ma znaczenie 😀
Ktoś by na mnie zagłosował? Hahaha 😀