BĘDZIE PAN ZADOWOLONY

To ja już tyle nie pisałam? Niedobrze, niedobrze 😉 Sama jestem na siebie zła. I sama się jednocześnie usprawiedliwiam. Raz na jakiś czas jest kumulacja wszystkiego. Też tak macie? Nie jest to, niestety, wygrana kumulacja w totolotku (chociaż do tego to trzeba podobno grać ;)), ale jednak czasem nagromadzenie zdarzeń, działań, zadań do wykonania i innych ważnych rzeczy do ogarnięcia wygląda tak, jakby ktoś rzucał rzeczy na kupę, byle szybko, a Ty się weź w tym człowieku ogarnij. I uporządkuj 🙂

A więc porządkuję. Choć inne rzeczy jeszcze w lekkim chaosie, powoli i nieuchronnie zbliża się mój wielki powrót do rodzinnego miasta. A więc – drżyjcie, wrogowie. Chociaż… ostatnio usłyszałam, że są tacy, którzy się nowej władzy odgrażają, że „jak nie-coś-tam” to będą dla niej „drugą mną”, znaczy „drugą Odachowską”. Chyba powinnam być dumna, że władza i jej mniej już niż w kampanii wyborczej doceniane otoczenie darzy mnie aż takim respektem 😉 Buuu! 😀

Okazuje się jednak, że nie muszę nic robić ani pisać, bo mieszkańcy – i ci mniej, i ci bardziej oświeceni samorządowo – już zaczynają żałować, że ręka im nad tą kartą do głosowania nie zadrżała. Już słyszę: „no, chciało się zmiany, ale daj spokój, przecież to jest smutne” albo „chciałbym usłyszeć jakąś propozycję w zamian za to, co z miasta zniknęło, a tu czas mija i nic”. Już widzę miny, komentarze półgłosem i inne takie – lepiej przytaczać nie będę.

I wiecie, chciałoby się powiedzieć: „a nie mówiłam?” Ale nie powiem. Tym razem to ja, zdystansowana do miasta, ludzi, władzy i wszystkiego, co świdnickie, będę namawiać, żebyśmy poczekali. Bo lubię kabarety. A już jest zabawnie, choć to dopiero początki. A więc cierpliwości – będzie jeszcze śmieszniej. A śmiech to zdrowie. Być może więc ci wyborcy, którzy „chcieli zmiany”, choć dziś tej zmiany żałują, zafundowali nam kurację – codzienna dawka śmiechu dla zdrowotności 🙂 Ja tam nie narzekam. Śmiać się lubię. I na pewno będę 😉

A jest z czego. Choćby ostatnie decyzje władzy… Kiedy ja w moim mieszkaniu, mając dotąd całą instalację elektryczną na jednym (!) korku, wymieniłam ją na nowoczesną, bezpieczną i wielofunkcyjną, władza zasila te rady ludźmi, którzy w większości zawodowo i samorządowo już wykorkowali. Swoją drogą, chyba zrobię sobie uprawnienia takiego członka rad nadzorczych i dobrze się zakręcę. Czysty pieniądz za nicnierobienie. Pół biedy same rady. Ale ich decyzje?… Szkoda nawet czasu na ich komentowanie.

Zresztą… wracając do kabaretów, to aż się tu prosi, żeby przywołać cudny skecz Kabaretu Moralnego Niepokoju „Na budowie”, znany bardziej jako „Będzie pan zadowoloooony” 😉

Bo przecież władza robi wszystko, żebyśmy byli zadowoleni. W końcu chce być blisko ludzi.

No i ja nawet tę władzę poniekąd rozumiem. Ja też w czasie remontu (czytaj: zmian) wywaliłam stare meble i teraz mebluję się na nowo. Z tą tylko różnicą, że nowe kupuję… nowe. Nie wyciągam ich z piwnicy 😉

LA VITA E BELLA…

Alternatywna rzeczywistość… Słyszeliście o takiej? Ja tak – w powieściach czy filmach sci-fi, choć jeden był wyjątek – film nieprawdopodobnego Roberto Benigniego „Życie jest piękne”, w którym ojciec z miłości do syna, gdy obaj trafiają do obozu koncentracyjnego, tworzy dla niego alternatywną rzeczywistość w prawdziwym świecie, zapewniając, że właśnie znaleźli się w grze o lepsze życie…

Kiedy słyszę wieści dochodzące z miejskiego magistratu, zastanawiam się, czy i my nie zostaliśmy wmontowani jako pionki w grę o lepsze życie. Czyje? No, przecież nie nasze. Nowych radnych? Nowej pani prezydent? Leśnych harcowników z SLD, których długie brody wyhodowane w śródleśnych pustelniach nagle zostały ogolone, a dziadki rozpanoszyly się w urzędowie i już nie ma pewności, czy to demokratycznie wybrana pani prezydent jest prezydentem, czy może eksprezydent Markiewicz Adam (bo w jego czasach najpierw się pisało nazwisko), który ją wspiera i doradza i prowadzi przez tę grę?…

A więc zastanawiam się, czy nie wtłoczono nas do jakiejś alternatywnej rzeczywistości, czy wynik wyborów, który znamy, jest prawdziwy, czy ktoś nam właśnie wmawia, że Kopernik była kobietą 😉 Czy dwuosobowe przesłuchania prowadzone w magistracie to tylko tak na początek, żeby pan nieformalny doradca formalnej pani prezydent pomógł jej się ogarnąć w nowej rzeczywistości, czy też może to alternatywna rzeczywistość, o jakiej nam w kampanii wyborczej nie powiedziano. A jeśli tak, to o co toczy się ta gra? Bo na pewno nie o życie, jak w tragikomedii Benigniego…

Jeśli o mnie chodzi – odpuszczam. Będę się jednak przyglądać tej grze z wielką ciekawością. I znów powtórzę to, co kiedyś – obym się pozytywnie rozczarowała, bo to będzie oznaczało, że na zmianach zyskuje miasto, w którego samym sercu mieszkam.

A poza tym? Kuba i USA wznowiły stosunku dyplomatyczne. Jest nadzieja na pozytywne zmiany. Akcja „Podziel się!” wkracza w decydującą fazę. Liczba firm i osób, które się w nią w tym roku włączyły, przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. „Ida” wraca na polskie ekrany i znów zobaczymy wyraz polskiej teorii względności, gdy Polacy ruszą do kin na ten film, chociaż przed nagrodami i nominacjami mieli go w dupie. A ja… choć lubię gotować, cieszę się, że tym razem nie będę lepić uszek czy smażyć karpia, tylko wsiądę w samochód i pierwszy raz w dorosłym życiu pojadę „na gotowe” – do mojej alternatywnej rzeczywistości, w której jako dziecko spędzałam każde wakacje i gdzie nie byłam… 25 lat! Prawdziwa podróż do przeszłości 😉

Życie jest piękne! Jeszcze tylko czekam na „buongiorno principessa” 🙂

CUD NIEPAMIĘCI

Rozmawiałam dzisiaj z Wadimem Tyszkiewiczem, prezydentem Nowej Soli. Startując w wyborach na czwartą już kadencję facet uzyskał 86 proc. poparcia! Nowa Sól po przełomie społeczno-gospodarczym prawie umarła. 40-procentowe bezrobocie po upadku przemysłowych gigantów było w latach 90. jednym z najwyższych w Polsce. Dziś zwłaszcza średnie przedsiębiorstwa z tego miasta to liderzy nie tylko polscy, ale i europejscy w swoich branżach. – W 2002 roku postawiłem na rozwój gospodarczy, to był priorytet i nadal jest – mówi prezydent Tyszkiewicz. – Mieszkańcy to „kupują”.

Kupują, ale właśnie… dlaczego? Przyznam, że rozmawiając z nim, z nostalgią myślałam o ostatnich 12 latach w Świdnicy. Dziś, z podwójnego dystansu, mogę to obiektywnie ocenić. To naprawdę był skok cywilizacyjny! Sama opisywałam go na łamach „WŚ”. Świdniczanie po przełomie byli w podobnej sytuacji. Upadły ŚFUP, Renifer, zrestrukturyzowany Pafal, kupione przez amerykański koncert Wagony Świdnica (obecnie największy pracodawca w mieście), nieuratowana, mimo zabiegów Wafapompu Świdnicka Fabryka Pomp… Długo by tak wymieniać. Tysiące świdniczan bez pracy. W 2002 roku w Świdnicy było ponad 6,3 tys. bezrobotnych. Obecnie to 2,5 tys. osób i jak mówią świdniccy przedsiębiorcy – to są te osoby, które naprawdę nie chcą pracować. Tadeusz Badura, który dziś swój Zakład Urządzeń Przemysłowych rozbudowuje chcąc zatrudnić 250 osób, twierdzi, że ma problemy ze znalezieniem ludzi do pracy. – Ten, kto chce pracować, znajdzie pracę – mówi. Potwierdza to Edward Szywała, założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Kupców Świdnickich.

W ciągu ostatnich 12, a szczególnie 10 lat Świdnica zrobiła milowy krok wprzód. Nic dziwnego, że np. komendant hufca ZHP Piotr Pamuła zastanawia się, czemu świdniczanie wybrali „nieznane”, nie doceniając tego, co dla miasta zrobił Wojciech Murdzek i jego ekipa. I tu przypomina mi się jeden z moich felietonów w „WŚ”, w którym pisałam, że ludzie po prostu bardzo szybko przyzwyczajają się do tego, co dobre. Po bardzo krótkim czasie staje się to dla nich czymś naturalnym. Plac św. Małgorzaty? Był taki od zawsze. Plac przed katedrą – też. Rondo na Śląskiej – a kiedyś go nie było? Wyremontowana Zamenhofa? Ktoś jeszcze pamięta, że kiedyś tam nie było tylu pasów? Inne drogi, chodniki, mosty itd.? A nie były „zrobione” wcześniej? Wieża ratuszowa? A to nie było jej zawsze? Można by tak wymieniać w nieskończoność.

Za dobrze mieliśmy my, świdniczanie. Nasze 10-, 12-procentowe bezrobocie było niczym wobec 40-procentowego bezrobocia Nowej Soli. Po transformacji Świdnica nie była „spaloną ziemią”, jak potransformacyjną Nową Sól nazywa prezydent Tyszkiewicz. Najwyraźniej za mało i za krótko czuliśmy biedę, beznadzieję i bezsilność, by docenić dorobek 12 lat rządów Murdzka i Wspólnoty Samorządowej wraz z koalicjantami. I najważniejsze – dostaliśmy dużo i nie umieliśmy tego docenić. Wygrał „cud niepamięci”. Wygrała małostkowość, zawiść i zamiłowanie do zmian, jeśli tylko nie dotyczą nas bezpośrednio. Za dużo było w nas po prostu „chcenia więcej”. Czy to „więcej” dostaniemy? Ja śmiem wątpić. Ale obym się pozytywnie rozczarowała 🙂

Foto pochodzi z www.nowasol.pl