AND THE WINNER IS…

Za cztery dni będziemy się emocjonować tym, who the winner is… Tymczasem w moim rodzinnym mieście Świdnicy, już wiadomo. I nie chodzi tu wcale o Oscary, choć z filmem też ma to coś wspólnego.

Odkąd pojawiła się informacja, że obecna władze nie życzy sobie w mieście Festiwalu Reżyserii Filmowej, zaczęły się domysły, które miasto zwycięży w rankingu kandydatów do przejęcia tej imprezy, która przez siedem dotychczasowych edycji wypracowała sobie wysoką renomę. Dziś już wiadomo. The winner is… Jelenia Góra. To tam Stanisław Dzierniejko, pomysłodawca i producent FRF, postanowił przenieść swoje dzieło. Swoje. Ale nie tylko. Pan Staszek na pewno się nie obrazi, jeśli napiszę, że było to także dzieło władz miasta. I Lokalnej Organizacji Turystycznej. I Świdnickiego Ośrodka Kultury. I Cinema 3D. I przede wszystkim – świdniczan, którzy tworzyli w mieście naprawdę wdzięczną i zainteresowaną wszystkim, co związane z festiwalem, publiczność. Wierzę, że jeleniogórzanie godnie nas zastąpią, choć już dzisiaj słyszę od kolejnych znajomych, że oni także wybierają się do Jeleniej Góry. Zapewne i ja też pojadę, choć już nie na pokazy filmowe, bo kto znajdzie czas na dojazdy.

Mamy też zwycięzcę drugiego z rankingów, bo choć pani prezydent zapewniała, że chciała, by Kongres Regionów pozostał w mieście, tylko w zmienionej formule, najwyraźniej częsty gość tego wydarzenia, prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, wykorzystał moment zawahania i przekonał organizatorów, by tę drugą ogólnopolską imprezę odbywającą się w Świdnicy przenieść do stolicy Dolnego Śląska. I tak oto moje rodzinne miasto straciło wydarzenie, którego ostatnim gościem był sam Rudolph Giuliani, legendarny burmistrz Nowego Jorku. Uważny czytelnik wypomni mi pewnie, że pisałam wówczas na blogu, iż przeciętnych ludzi to nie obchodzi, bo nie wiedzą, kim jest Giuliani. Prawda. Ale ci, dla których organizowany jest kongres, wiedzą doskonale. A ich przyjazd do naszego niewielkiego miasta ciągnął za sobą pieniądze dla hotelarzy, restauratorów itd. Podobnie jak przyjazd gości i widzów Festiwalu Reżyserii Filmowej.

Jakich kolejnych zwycięzców przyjdzie mi jeszcze obwieścić? I nad utratą jakich wydarzeń ubolewać? Dziś trudno powiedzieć, ale teraz – kiedy świdniczanie będą narzekać, że „tutaj się nic nie dzieje” – już nie będę się kłócić i wysyłać ich do Dzierżoniowa. Bo tak się składa, że teraz nawet w Dzierżoniowie dzieje się więcej.

Foto podkradzione z portalu www.wiadomosci.swidnickie.pl (fot. Wiktor Bąkiewicz)

Who to fuck is…?

No dobra, ja wiem, kto to jest Rudolph Giuliani (to ten koleś na zdjęciu poniżej). Ale dwójka moich znajomych, którym tłumaczyłam, że czegoś tam nie mogę, bo się spieszę, bo idę na sesję plenarną z nim, na samo stwierdzenie „sesja plenarna” robili oczy okrągłe i wielkie jak denka od mojego największego garnka, w którym gotuję czasem bigos na święta. A na nazwisko Giuliani reagowali mniej więcej tak: „jakiś Włoch?”, „a kto to jest?”

Jakby na potwierdzenie tych słów posłuchałam rozmowę dwóch parkingowych na parkingu przed lodowiskiem, gdzie miało się odbyć spotkanie z Giulianim – „szeryfem Nowego Jorku”:

– Ty, a co to za gość w ogóle jest, że taka ochrona? – mówi jeden.

– A ch… wie, płacą, to pilnuję – odpowiada drugi.

I to niestety pokazuje poziom zainteresowania ludzi polityką i stopień percepcji tego, co jest podawane w mediach.

4 czerwca robiłam w Studio Festiwalu Reżyserii Filmowej wywiad z Ryszardem Bugajskim. Rozmawialiśmy między innymi o tym, po co się robi takie zaangażowane filmy jak „Przesłuchanie” czy może mniej zaangażowane, ale takie wobec których – jak stwierdzili jurorzy przyznając mu nagrodę specjalną – nie można przejść obojętnie, jak „Układ zamknięty”. Pan Ryszard, przesympatyczny człowiek, o którym po kilku minutach rozmowy mogę z całą pewnością powiedzieć, że wie, czego chce, stwierdził, że fabuła „Układu zamkniętego”, oparta przecież na prawdziwej historii (niewtajemniczonych odsyłam tutaj: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13688420,Na_podstawie_jego_losow_powstal__Uklad_zamkniety__.html), byłaby historią jedną z wielu znanych nam z mediów, gdyby nie powstał na jej kanwie film.

Pan Ryszard powiedział dokładnie tak: „Andrzej Wajda powiedział, że na świecie jest wiele rzeczy, których ludzie, tak zwany naród, sobie nie uświadamia, dopóki nie zobaczy ich w przetworzeniu artystycznym (…) i „Układ zamknięty” jest dokładnym tego przykładem. To historia znana z mediów, ale taka, która zniknęłaby wśród innych historii, zabitego dziecka, wypadku i tak dalej, gdyby nie przetworzenie artystyczne”.

Fakt. Patrząc na newsy ostatnich dni – co zostaje nam w głowach? 3-letnie dziecko zostawione przez ojca w samochodzie. Jakieś inne tematy? No, zastanówcie się przez chwilę. Specjalnie po wizycie na spotkaniu z Giulianim, które dzisiaj odbyło się w Świdnicy podczas Kongresu Regionów, bardzo uważnie obejrzałam Fakty TVN, a potem Wiadomości TVP. Wśród innych informacji specjalny nacisk położony był na to, o czym mówią wszyscy, czym żyje Facebook, wszystkie portale, gazet itp. itd. I nawet gdyby któreś z nie-lokalnych mediów podało informację, że „legendarny burmistrz Nowego Jorku jest z wizytą w Świdnicy”, to zginęłaby w całej masie „ugotowanych” dzieci i właściwie tylko ich, bo „przecieki na tajnym posiedzeniu Sejmu” badane przez prokuraturę już dla większości społeczeństwa nie mają znaczenia.

Tak właśnie jest i choćby nie wiem, jak się dziennikarz dwoił i troił, poza pewne granice nie wyskoczy, bo poza nimi nie ma już odbiorcy.

Po tych dzisiejszych doświadczeniach zabrzmiał mi w głowie kiczowaty na maksa, ale wciąż grany w niektórych stacjach, przebój „Who to Fuck is Alice?” jeszcze bardziej kiczowatej grupy Smokie. Bo większość społeczeństwa. ZDECYDOWANA WIĘKSZOŚĆ nie ma pojęcia „who to fuck is Giuliani”. Smutne, bo facet jest politykiem wybitnym i słuchanie o jego doświadczeniach było naprawdę ciekawym przeżyciem. Smutne, ale… jakże prawdziwe…

Foto: Źródło wikipedia.pl